AAA! THILBO BAGGINSHIELD!
______________________________
______________________________
Erebor był taki rozczarowujący. To była tylko ogromna, zimna góra, wypchana po brzegi jeszcze zimniejszym złotem. Skarbu było tak mnóstwo, że aż można było dostać zawrotów głowy. Bilbo nie mógł zrozumieć - po co komu tyle bogactw? Pozostawało to sprawą niepojętą dla jego zdrowego hobbickiego rozsądku. Tak samo jak zachowanie całej Kompanii. Żądza złota zabierała ich, jednego po drugim, a pan Baggins bezradnie się temu przyglądał. Jak oni mogli bez przerwy zachwycać się tymi wszystkimi diamentami, szafirami, szmaragdami, rubinami? Przecież to na dłuższą metę nużące i bezsensowne. Najbardziej pozbawione sensu było jednakże ich szukanie Arcykamienia. Hobbitowi zachciało mu się histerycznie śmiać. Co by było, gdyby odkryli, że najwspanialszy, najpyszniejszy z klejnotów Góry spoczywał zawinięty w jego śpiworze?
Thorin pewnie by go zabił. Na niego skarb zdawał się oddziaływać najbardziej. Bilbu zdawało się, że Król zapomniał nawet o swoich siostrzeńcach! Nic o nich nie wspominał,
a przecież nie wiadomo nawet, czy przeżyli atak smoka! Bilba zżerał niepokój z tego powowdu, a na dokładkę nic już do Thorina nie docierało. Jego Król bardzo się zmienił.
Hobbici nie mieli królów ani władców, lecz Bilbo był dumny, mogąc nazywać Thorina Dębową Tarczę swoim królem.
Był.
Do tej pory Bilbo postrzegał go jako wspaniałego, dostojnego krasnoluda, ze szlachetną misją odzyskania bestialsko odebranego królestwa. Prawda, na początku podróży źle go traktował, ale później, na Carrock, tak pięknie przeprosił. Potem Bilbo nie raz udowodnił swoją wartość, zyskując szacunek Króla. Miał nawet wrażenie, że stał się jego numerem jeden. Niestety, gdy wkroczyli do Ereboru, jak złodzieje, w istocie, w sposób raczej niegodny pieśni, wszystko uległo zmianie. Ten moment, gdy Thorin mierzył do niego mieczem… to było straszne. Nie widział już tej samej osoby, którą tak szanował, za którą był gotów zginąć, którą… kochał.
Tak, Bilbo nie mógł tego się dłużej wypierać. Pokochał Thorina Dębową Tarczę. Król pod Górą był kimś, obok kogo nie dało się przejść obojętnie. Wzbudzał miłość w sercach poddanych i Hobbit był więcej niż pewien, że każdy członek Kompanii kochał ich przywódcę na swój sposób.
Ale w tamtej przerażającej chwili Bilbo widział jedynie jakiegoś potwora przepełnionego żądzą Królewskiego Klejnotu. Co za rozczarowanie. Myślał, że Thorin był na tyle silny, by przezwyciężyć klątwę swego rodu.
Po raz nie wiadomo który Niziołek zadawał sobie pytanie, po co w ogóle wyszedł
z domu? Co on w ogóle tutaj robił? To były wszystko wielkie rzeczy, niedotyczące takiego zwykłego hobbita jak on.
Jednakże nie zmieniało to faktu, że Bilbo nie godził się, by patrzeć, jak Thorina trawi
i na dobre zabiera choroba. Postanowił zrobić wszystko, by temu zapobiec.
***
Na temat momentu, w którym Jedyny zostaje wybrany, krążyły niezliczone poematy
oraz najwznioślejsze pieśni, na jakie stać było krasnoludów. Krasnoludy nawet w wyborze
partnera były uparte. Kiedy zdecydowały się na kogoś, już nigdy nie zmieniały zdania. Często zdarzało się, że miłość była nieodwzajemniona, dlatego też
bardzo dużo z plemienia Durina nie zaprzątało sobie głowy takimi rzeczami i poświęciło się doskonaleniu rzemiosła.
Wszystko, co wiązało się z Sybil, było dla Filiego niespodziewane. Pojawiła się w jego życiu nagle i pokochał ją jako małą dziewczynkę. Potem, kiedy odeszli z Ettinor, nierzadko zastanawiał się, jak się miała jego siostrzyczka. Ich pierwsze spotkanie po latach było takim szokiem. Wyrosła na piękną wojowniczkę, która dzielnie znosiła tyle krzywd dla niego, Kiliego i Thorina. Nie mógł przestać myśleć o tym, kim się stała. Była dla niego jedną wielką niespodzianką, niewyczerpaną kopalnią tajemnic. Ciekawiła go. Jego uczucie do niej było dziwne. Tak naprawdę nie mógł tego określić. To była z pewnością troska, wdzięczność, och, zdecydowanie pociąg i coś jeszcze, coś nowego. Lecz to nie była tego rodzaju miłość. Jeszcze nie. Czuł również tęsknotę, gdy godzinami rozmyślał o niej w celi w Leśnym Pałacu, wiedząc, że znajdowała się gdzieś blisko… Ale potem nieoczekiwanie zjawiła się w domu Barda i wtedy to się stało.
Wyłoniła się z płomieni. Wymieniła kilka słów z Dorianem, a później wszystko zwolniło. Fili stanął w bezruchu i jak urzeczony przyglądał się Sybil kroczącej ku niemu. Ogień nadawał jej niesamowitego wyglądu. Jej skóra zdawała się płonąć. Jej twarz iluminowała
z niesamowitymi refleksami. Światło ognia ukazało na jej obliczu zachwycające blaski oraz cienie, które sprawiały, że wyglądała jak istota nie z tego świata. A jej oczy stały się bezdenną otchłanią czerni. Z całej jej postawy biła potęga, Fili miał wrażenie, że była to moc samych Valarów. I gniew. Straszny, zniewalający gniew.
Zanim otrząsnął się z pierwszego szoku, gorący podmuch naleciał od jej strony i uderzył
w Filiego, niemal zwalając go z nóg. To stało się dokładnie w tamtej chwili. Wszystko nagle znalazło swoje miejsce, nabrało sensu. A ona była tym sensem. Było tak jak w pieśniach - poczuł ogromną więź z Sybil, poczucie przynależności i owo niesamowite uczucie miłości. Niepohamowanej, wiecznej, cudownej.
Potem podeszła do niego i przytuliła go mocno. Wtedy przewaliła się przez niego potężna fala ulgi oraz ciepła. Miał wrażenie, że w tamtej chwili wszystko było właśnie tak, jak należy.
Od tamtej pory wiedział już, do kogo należało jego serce.
Wybrał Ją.
Doskonale wiedział, że nie miał na to żadnego wpływu, lecz mimo to beształ się za to. Sybil to człowiek - nie przeżyje z nim nawet połowy życia. Chociaż Fili był pewien, że Ona była kimś znacznie więcej niż tylko człowiekiem, a mimo to, patrząc na to, jak szybko urosła, równie szybko zestarzeje się i… Myśl o tym, co nieuniknione, sprawiała, że ogarniał go strach. Gdy tylko pomyślał o tym, że Sybil kiedyś… umrze... To była najgorsza rzecz, jaką potrafił sobie wyobrazić.
Nie mógł wybrać jednocześnie lepiej i gorzej.
Teraz podziwiał Ją z oddali. Pomagała elfom w stawianiu chat dla ocalałych. Wymieniała z nimi wesołe uwagi w ich języku od czasu do czasu. Właśnie pochylała się po jakiś kawał drewna, a Jej włosy dotknęły ziemi. Znów miała je rozpuszczone. Fili to uwielbiał. Zapragnął podejść do Niej i bez słowa Ją pocałować, zatopić dłonie w tych miękkich falach. Powstrzymał się jednak. Musiał się upewnić, że wszystko dobrze sobie przypomniał. Nie znał się za dobrze na sposobach, w jaki oświadczały się inne rasy. Niespokojnie przesuwał pierścień mamy między palcami. Miał tremę. Był absolutnie pewny tego, co chciał zrobić, ale nie miał pewności co do odpowiedzi, jaką otrzyma.
Sybil przestała pracować. Podparła się o pobliski bal i zamknęła oczy, łapiąc szybkie, urywane oddechy. Wyglądało to, jakby zakręciło Jej się w głowie. Fili zmartwił się nie na żarty. Wcześniej wytłumaczyła mu, że pędzili do Mrocznej Puszczy, bo zauważyła, że była chora i tylko jedna elfka mogła Jej pomóc. Uparcie nie chciała wyjaśnić, co Jej dolegało. Utrzymywała, że już Jej lepiej, że prawie wyzdrowiała. Nie wierzył Jej do końca. Teraz dotknęła się za lekko wystający brzuch. Nie uszło jego uwadze, że przytyła. Nie była już tak przeraźliwie wychudzona i nabrała odrobiny kształtów, co sprawiało, że pociągała go jeszcze bardziej, jeżeli, o Mahal, to w ogóle możliwe.
Nie mógł wytrzymać już ani chwili dłużej. Zjawił się tuż obok Niej. Zapewne wyczuła jego obecność, bo otworzyła oczy i spojrzała prosto na niego, uśmiechając się.
Ten uśmiech. Pełen dobroci i ciepła. Sprawiał, że jego serce biło mocniej. Ten uśmiech był dla niego balsamem na wszelkie rany. Kiedy Sybil się uśmiechała, wszelkie wątpliwości i smutki znikały. Wszystko znów miało sens, gdy była blisko. A Jej oczy… zastanawiało go, jak to możliwe, że ktoś, kto przeszedł tyle złego, mógł zachować tyle niewinności. Patrząc
w ciemnobrązowe oczy Sybil, zdawała mu się być nietknięta przez zło. Wiedział doskonale, że to nieprawda - nie miała oporów przed zabijaniem. Lecz nie kiedy była przy nim. Dla reszty świata mogła być groźną wojowniczką, ale dla niego była zawsze spokojna
i łagodna. A czasem wręcz dziecinnie niegrzeczna, łobuzerska. Była zmienna, lecz nie niepokoiło go to. Fascynowało. Raz delikatna i miła jak lekki wietrzyk, kiedy indziej silna oraz straszna jak huragan.
- Sybil, powiesz mi w końcu, co się dzieje? - spytał.
Pochyliła się nad nim i, ujmując dłonią jego policzek, wyszeptała:
- Przecież już mówiłam. Wszystko w porządku. Nie masz się o co martwić.
- Nie potrafię się nie martwić.
Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, trochę uspokajająco.
- Naprawdę nie ma ku temu powodu.
- Ależ jest.
Spojrzała na niego pytająco, a on uklęknął na jedno kolano. Sybil zamarła. Naokoło rozległy się gwizdy.
- Sybil, nie obchodzi mnie to, że jesteś człowiekiem. Poza tym, dla mnie jesteś kimś znacznie więcej.
- To znaczy? - pisnęła.
- Wybrałem cię.
Nagle wyprostowała się. Zrobiła jeden krok w tył, wytrzeszczając oczy. Zasłoniła usta dłońmi i kręciła głową z niedowierzaniem. Fili wyszeptał:
- Men lananubukhs menu, Sybil.
Zaśmiała się, a w Jej oczach zalśniły łzy.
- Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
Sybil wyraźnie zabrakło tchu. Milczała przez czas jakiś, lecz gdy się opanowała, wykrzyczała:
- Tak, po stokroć tak!
Zalała go fala ogromnego szczęścia. Uśmiechnął się szeroko, po czym wstał szybko.
- Daj mi lewą rękę.
Opadła Jej szczęka, ale posłusznie zrobiła, o co poprosił. Po chwili pierścień Dis zalśnił na Jej serdecznym palcu.
- Fili… to jest… - Sybil wyglądała tak uroczo, będąc zszokowaną.
- Pierścień mojej matki. - Kiwnął głową, potwierdzając Jej domysły. - Dała mi go, oczywiście, jako oznak przynależności do rodu królewskiego, a ponadto jako symbol obietnicy.
Zamrugała, nie rozumiejąc.
- Obiecałem, że wrócę do niej. I wrócę… z tobą. Pierścień należy do ciebie. Jesteś panią mojego serca i wiedz, że zatrzęsę całym Śródziemiem w posadach, byleby tylko znaleźć sposób, żebyśmy zestarzeli się razem, lub nawet więcej; żebyś mnie przeżyła.
Załkała cicho. Zanim zdążył cokolwiek zrobić, wpadła mu w objęcia i trzymała go mocno, nic nie mówiąc. Po paru minutach zachowanie to stało się dość dziwne, lecz, jakby czytając w jego myślach, wyjaśniła:
- Fili, ja… nie zasługuję na to wszystko - wyszeptała, wzruszona.
- Nonsens. Nikt nie zasługuje na to bardziej od ciebie. Tyle przeżyłaś, żeby mnie chronić… Jestem pewien, że oddałabyś wszystko dla mnie, nawet własne życie… ale nie, ty już to zrobiłaś.
Milczała.
- Puścisz mnie kiedyś? - spytał.
- Nie - mruknęła.
- Sama tego chciałaś - odparł złowieszczo.
Błyskawicznie złapał Ją za nogi i wziął w ramiona, a Ona aż krzyknęła z zaskoczenia. Zaczął obracać się z Nią w kółko. Obydwoje śmiali się jak szaleni, a dookoła rozległy się okrzyki z gratulacjami oraz wiwaty, ktoś zanucił weselną melodię. Byli bezgranicznie szczęśliwi, więc kręcili się w kółko, nie przestając się śmiać, nie zwracając uwagi na resztę świata. Gdy w końcu przestał Nią obracać, spytał:
- No może w końcu mnie pocałujesz, moja królowo?
Zachichotała, po czym pocałowała go tak namiętnie, że aż się przeraził. Było cudownie. Zapragnął, by mogli tak zostać na zawsze, lecz Sybil nagle przestała.
- Myślę, że nasi bracia powinni się dowiedzieć, zanim kompletnie stracimy panowanie nad sobą.
- Słusznie - przytaknął. - To któremu powiemy najpierw?
- I tutaj mamy problem - westchnęła. - Ty w pierwszej kolejności chciałbyś iść do Kiliego, a ja do Doriana.
- No faktycznie…
Przez chwilę panowała cisza.
- Ach! Mam pomysł! - wykrzyknęła. - Pamiętasz grę w kamień, papier, nożyce?
- Oczywiście. Ludzie grają w nią bez przerwy.
- Zagrajmy zatem, do trzech.
Uwolnił Sybil ze swoich ramion, po czym zaczęli grać. Jako pierwszy obydwoje pokazali kamień, później nożyce, a potem papier. Pod koniec parsknęli gromkim śmiechem.
- Fi, wygląda na to, że mamy takie same myśli! - Sybil zachichotała.
- To dobrze czy źle? - zażartował.
- Przekonamy się. - Mrugnęła łobuzersko. - Więc… a może… moglibyśmy im powiedzieć będąc osobno. Ja poszłabym do Doriana, a ty do Kiliego.
- To trochę dziwne… - zmarszczył brwi. - Powinniśmy poinformować ich wspólnie.
- Tak, wiem, ale… wydaje mi się, że inaczej tego nie rozwiążemy.
- Chyba tak - przyznał, lecz nie miał najmniejszej ochoty rozstawać się z Nią choćby na sekundę, dlatego też pocałował Ją bez jakiegoś większego ostrzeżenia. Ona z uśmiechem odwzajemniła pocałunek. Całowali się powoli, długo i słodko. W końcu oderwali się od siebie, a Fili zaśmiał się.
- Naprawdę będziemy musieli nauczyć się panować nad sobą.
- Jeszcze nie teraz - szepnęła z uśmiechem, dając mu pstryczka w nos, a potem odeszła.
Długo odprowadzał Ją wzrokiem. Gdy oprzytomniał, zdał sobie sprawę z tego, że nie wiedział, gdzie podziewał się Kili. Lecz odpowiedź na tę zagadkę była prosta - z Tauriel. Gdzie była ta elfka, tam był i jego młodszy brat. Fili z niepokojem obserwował poważne zaangażowanie Kiliego. To nie był zwykły flirt jak w przypadku poprzednich kobiet różnych ras. Trzeba przyznać, że jego braciszek miał gust. Jednakże… krasnolud i elfka? To nierealne. Nienawiść między tymi rasami była nie do przeskoczenia. Biedny Kili mierzy zbyt wysoko.
Kiedy Fili odnalazł swojego młodszego brata i Tauriel, oddalonych od reszty, siedzących nad brzegiem Jeziora, doznał szoku.
To. Jakiś. Żart.
Kili plótł Tauriel warkocza.
„Ki... żartujesz sobie ze mnie”.
Nic tylko pogratulować.
Przez gest plecenia warkocza Kili publicznie pokazywał swoje głębokie przywiązanie
i uczucie, według krasnoludzkiej tradycji, oczywiście. Ciekawe, czy Tauriel w ogóle miała
o tym pojęcie.
Fili nawet w najbardziej szaleńczych przypuszczeniach nie zakładałby, że sprawy zajdą tak daleko w tak zawrotnym tempie.
Będzie miał z Kilim do pogadania. Lecz nie teraz. Fili nie chciał być taki okropny
i przeszkodzić młodszemu bratu w tym intymnym momencie. Szybko zawrócił, starając się nie myśleć o niemałym skandalu, którego przed chwilą był świadkiem.
Jak się później przekonał, sam również mógł zostać posądzony o aferę. Po tym jak Sybil pokazała lewą dłoń, Dorian patrzył to na niego, to na Sybil, znów na niego, znowu na Sybil. Pokręcił głową, nie mogąc uwierzyć. Był wyraźnie, delikatnie rzecz ujmując, zbulwersowany.
- Wy się… zaręczyliście?! - krzyknął, kiedy odzyskał mowę.
- Dokładnie - potwierdziła jego siostra.
- Ale, ale… skąd ten pośpiech? - Przeszył Filiego wzrokiem. - Nie mogliście się wstrzymać? Nie lepiej byłoby zrobić wszystko jak należy, po tym, jak to całe szaleństwo się skończy?
Każde pytanie chłopaka brzmiało jak oskarżenie.
- Nie, wybacz, ale kiedy wybrałem Sybil nie chciałem czekać. Dotarło do mnie, że chce z nią spędzić resztę życia… i nic tego nie zmieni - odparł krasnolud chłodno.
- Nie zrozum mnie na opak, Fili - Dorian powiedział szybko. - Nie życzę wam źle,
a wręcz przeciwnie, bardzo się cieszę, tylko, że… trudno mi cię zaakceptować jako przyszłego szwagra, skoro traktuję cię jak brata.
- Tak, dla mnie to też będzie odrobinę dziwne - przyznał Fili.
- Zanim przejdziemy do świętowania… - Chłopak rzucił mu ostre spojrzenie. - Dbaj
o nią, Fili. Jeżeli ją skrzywdzisz, to wiedz, że nie będę miał skrupułów.
„Wolę nie wiedzieć przed czym” - pomyślał.
Cała sytuacja wydała się Filiemu groteskowa. Dorian, szesnastoletni młody człowiek, groził jemu, dziedzicowi Durina, temu, który nauczył go walki na miecze, temu, który śpiewał mu kołysanki, temu, z którym układali plany uwolnienia świata od firankowego potwora. Zachciało mu się parsknąć śmiechem, lecz nie zrobił tego, widząc poważną minę Doriana. Pokiwał głową tylko, nic nie odpowiadając. Chłopak serdecznie uściskał siostrę,
a później krasnoluda.
- Gratuluję wam - nagle odezwała się milcząca do tej pory Sigrid.
Sybil wstała, po czym przytuliła dziewczynę.
- Wam również - powiedziała jego Ukochana.
Córka Barda Łucznika zarumieniła się niczym piwonia, a Dorian rzucił Sybil mordercze spojrzenie. Ona odwróciła się do Filiego z łobuzerskim uśmieszkiem. Zapytał ją wzrokiem, o co chodziło, a jej gesty mówiły: „później ci wyjaśnię” .
- Robi się późno - Dorian odchrząknął. - Może pójdźmy na miejsce spotkań?
- Moim zdaniem jeszcze za wcześnie na to, ale możemy iść, jeśli chcesz - rzekła Sybil.
Chłopak kiwnął głową z zadowoleniem, a potem, ku ogólnemu zaskoczeniu, wstał
o własnych nogach i szedł, wspierając się tylko na siostrze i Sigrid.
Zostało wyznaczone miejsce, gdzie wszyscy ocalali oraz elfy spotykali się w porze wieczerzy. Każdemu rozdzielano wtedy zapasy pozostałego jedzenia, najbardziej sprawiedliwie jak to możliwe. Wielkie ognisko, które co wieczór rozpalano, zawsze ściągało wszystkich wokół siebie. Jedzono, odpoczywano, opowiadano historie, czasem nawet śpiewano.
Kiedy tam dotarli, nie było jeszcze nikogo oprócz tych mających pieczę nad żywnością. Ludzie poskarżyli się, że zapasy topniały jak śnieg na wiosnę, jednak pocieszali się myślą, że nadchodzą wojska Thranduila, a ich przybycie to kwestia jednego dnia - Pan Lasu
z pewnością przywiezie coś ze sobą.
„Żebyście się nie zdziwili” - pomyślał Fili ponuro, gdyż doskonale wiedział, jak władca Mrocznej Puszczy traktuje potrzebujących.
Chwilę później zjawili się Oin i Bofur, od razu zabierając się za rozpalanie ogniska. Wkrótce zapłonęło wesoło, a naokoło zaczął gromadzić się tłum. Mizerną kolację podano, a po niedługim czasie wszyscy pochłonęli ją, nie zaspokajając zbytnio głodu. Dziwnie milcząco było tamtego dnia. Niewiele się odzywano, większość osób bez słowa wpatrywała się w płomienie. Fili siedział na ziemi, oparty o nogi swojej Ukochanej i cieszył się Jej bliskością.
- Fi, chciałabym zapleść ci mojego własnego warkocza - oświadczyła nagle.
Na początku nie wierzył w to, co usłyszał, a później poczuł się bezgranicznie szczęśliwy. Odwrócił się do Niej, a ona wzięła kosmyk jego włosów będący blisko twarzy i zaczęła pleść dziwny warkocz, jakiego jeszcze nie widział. Nie mógł przestać wpatrywać się w Nią, gdy plotła w skupieniu.
- Niestety, nie mam żadnego koralika, którym mogłabym zakończyć, ale mam nadzieję, że wkrótce będę mogła taki zrobić - powiedziała po skończeniu plecenia.
- Oczywiście, w Ereborze znajdziesz wszystkie materiały, jakich tylko zapragniesz - odparł, przesuwając warkocz między palcami. - Sybil, co to jest? Nie spotkałem się jeszcze z takim warkoczem.
- Jego inna nazwa to kłos. Wybrałam go, bo wyróżnia się wyglądem.
- Dziękuję, jest piękny. - Z tymi słowami pocałował Ją krótko. - No, teraz moja kolej.
Gdy skończył, kłos identyczny jak jego znalazł się przy jej lewym policzku.
- I ja nie mam koralika - powiedział. - Na razie.
Sybil dotknęła swojego nowego warkocza i zachichotała.
- Jestem pod wrażeniem! Ot tak nauczyłeś się robić kłosa!
- Dla ciebie wszystko - szepnął Jej do ucha, po czym napotkał Jej gorące spojrzenie.
Cóż, najpewniej złączyliby się namiętnym pocałunku, gdyby naprzeciw nie stanął Kili.
- Czy ja o czymś nie wiem? - zapytał zirytowany, z rękami na biodrach.
- Tak, coś cię ominęło - stwierdził Fili. - Zaręczyliśmy się.
Naokoło rozległy się okrzyki zaskoczenia, a jednocześnie zgorszenia. Dziwne, że elfy widzące ich zaręczyny nie rozgadały o tym całemu światu.
Jego młodszy brat wyraźnie znalazł się w stanie potężnego szoku.
- Fi… żartujesz sobie ze mnie.
- To samo mógłbym powiedzieć tobie, Ki - odparł, znacząco patrząc na ładny, zgrabny warkoczyk przy jego prawym uchu, którego wcześniej nie było. Sybil też musiała go zauważyć, gdyż zerwała się na nogi. Wzięła warkoczyk w rękę, po czym spojrzała na Tauriel, by zobaczyć u niej identyczny.
- Zwariowaliście! - wykrzyknęła jego Jedyna, a zaraz później parsknęła cudnym, zaraźliwym śmiechem. Przytuliła mocno Kiliego i uściskała elfke. Teraz wszyscy się śmiali
i radowali.
- Och, Aulë, gdybyż na świecie było wystarczająco piwa, by odpowiednio opić taką okazję! - krzyknął Bofur i spotkał się z gwałtownym aplauzem ludzi. Potem Oin zanucił wesołą melodię, którą dużo osób podchwyciło. Elfy włączyły się do zabawy, tworząc cudowną muzykę z samych swych głosów.
Wielu zerwało się do tańca, a Fili uśmiechnął się, gdy powróciły do niego wspomnienia.
- Wiesz już, co zatańczymy? - mruknęła, nie odrywając wzroku od Doriana i Kiliego.
- Nie mam pojęcia - odparł. - Ale to musi być coś powalającego, tak bardzo, żebyśmy wygrali.
- Zatem to musi być elfi taniec!
- Elfi? To ty znasz elfie tańce? - spytał, zaskoczony.
- A znam - powiedziała, po czym szybko zapytała:
- Ale ty pewnie nie, prawda?
- Tak się składa, że umiem jeden.
- CO?! SKĄD?
Zachichotał.
- Bywało się tu i tam… w dodatku ten taniec bardzo mi się podoba, tylko błagam cię, nie mów nikomu. Nazywa się „Pogoń Tiliona za Arieną”.
- Och, Fili, on jest naprawdę piękny!
- Więc zwycięstwo należy do nas - mrugnął.
Wszyscy naokoło tańczyli, a Fili wymienił spojrzenie z Sybil i już wiedział. Razem wyszli na środek i zaczęli tańczyć wbrew obowiązującej melodii. Każda para zatrzymywała się, jedna po drugiej, muzyka ucichła, a Fili czuł ogromną intensywność spojrzeń, które na nich spoczęły. Mimo to kontynuowali, podczas gdy elfy zanuciły do „Pogoni Tiliona za Arieną”. Taniec ten mógłby być tańczony w nieskończoność, tak jak wieczne były ruchy księżyca oraz słońca, lecz po długim, długim, pięknym czasie Fili i Sybil przestali. Grom oklasków niemal zwalał z nóg. Para ukłoniła się i odeszła na bok. Fili zauważył, że Sigrid odprowadzała Doriana do chaty, Kili i Tauriel gdzieś zmykali, a Oin i Bofur bawili się razem z Súrionem.
Lepszej okazji nie będzie.
- Sybil… wiesz, widziałem małą, przyjemną, ustronną zatoczkę nieopodal… może masz ochotę na orzeźwiającą kąpiel?
- Nie każ mi czekać - zażądała, a on z uśmiechem zaczął prowadzić ją w tamto miejsce.
Kiedy zniknęli, by cieszyć się sobą, Filiemu przypomniała się pieśń, którą jego Jedyna śpiewała u Beorna razem z Dorianem, a w szczególności jeden jej fragment.
Tinuvel, najpiękniejsza wśród
Odwiecznych elfów grona-
Zarzuca nań swych włosów sieć
I srebrne swe ramiona.
______________________________
Men lananubukhs menu - kocham cię po krasnoludzku.
Ariena to strażniczka Słońca, a Tilion księżyca. Odsyłam do Sillmarillionu.
Och, Aulë, gdybyż na świecie było wystarczająco piwa, by odpowiednio opić taką okazję!
Słusznie, Bofurze, nie ma na tyle alkoholu, by uczcić te wydarzenia.
No miłość.
Ach!
(rychło w czas)
Wesołych Świąt wszystkim!
Och, Aulë, gdybyż na świecie było wystarczająco piwa, by odpowiednio opić taką okazję!
Słusznie, Bofurze, nie ma na tyle alkoholu, by uczcić te wydarzenia.
No miłość.
Ach!
(rychło w czas)
Wesołych Świąt wszystkim!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz