Tak blisko, a tak daleko.
Dorian patrzył z okna swojego pokoju na siedzącą na tarasie Kompanię.
Niemożność zejścia do nich i powiedzenia im, że wszystko było w porządku, doprowadzała go do szału.
Zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo Fili i Kili musieli być zmartwieni.
Niestety, nawet wstanie z łóżka było dla niego ogromnym wysiłkiem. Czuł dokładnie każdy cios, jaki otrzymał, a było ich wiele. Gdy teraz myślał o tym, jak długo i szybko biegli, zdało mu się to niemożliwe, tak samo jak to, że dosiadali skradzionego warga przez czas jakiś.
Odczuwał ogromny ból i zmęczenie. W żaden sposób nie były mu one obce, co nie zmieniało faktu, że były tak samo dokuczliwe jak awsze.
Stan Sybil był jeszcze gorszy. Spała bez przerwy do chwili, gdy odzyskał przytomność, czyli co najmniej od dwóch dni, i spała nadal, a zapadał zmierzch. Ireth, ich opiekunka, informowała go na bieżąco o kondycji siostry. Ponoć na początku dużo krzyczała przez sen, a dokładniej wykrzykiwała trzy imiona: Dorian, Fili, Kili. Teraz już się uspokoiła. Dorian bał się o nią. Jego siostra była silna, ale były jakieś granice wytrzymałości. Bał się, że ciężar trosk przygniecie Sybil.
Poczuł, że mu słabo i położył się. Gdy leżał w wygodnym łóżku (już prawie zapomniał jak to jest - spać w cieple, w normalnym posłaniu, pod dachem, z pełnym brzuchem i bez strachu), będąc pochłonięty podziwianiem kwiecistych wzorów na suficie, Ireth weszła do pokoju.
- Twoja siostra się obudziła - oznajmiła elfka. - Zastanawiającym jest, że od razu wstała na równe nogi, zapytała co z Kompanią, a dowiedziawszy się, że wszystko z nimi
w porządku, beztrosko oświadczyła, że jest głodna.
Dorian zachichotał.
- Bardzo mnie to cieszy i wcale nie dziwi. Powiedz jej, proszę, że na razie nie jestem
w stanie się z nią spotkać i żeby przez myśl jej nie przeszło, aby przychodziła do mnie. Niech o nic się nie martwi i wypoczywa.
- Przekażę jej co do słowa, jednak nic nie obiecuję. Stała się nagle tak pełna energii, że podejrzewam, iż nie będzie w stanie usiedzieć w miejscu przez dłuższy czas – powiedziała Ireth z uśmiechem, a potem dodała:
- Przyniosłam ci kolację, misę z wodą i lekarstwa. Jeśli będziesz potrzebował przed snem czegoś więcej, zawołaj mnie.
Dorian uśmiechnął się z wdzięcznością.
- Dziękuję.
Gdy Ireth wyszła, Dorian z entuzjazmem zajął się pochłanianiem pysznego jedzenia.
Nigdy nie zrozumie, dlaczego Thorin tak nie znosił elfów.
Na początku nie wierzyła w to, co widzi. Od długiego czasu nie miała takiej ilości jedzenia tylko dla siebie. Gdy Ireth zobaczyła ją łapczywie pochłaniającą wszystko, co jej podano, uśmiechnęła się z zadowoleniem. Powtórzyła swojej podopiecznej słowa jej brata i zobaczyła zmartwienie na jej twarzy.
- Nie martw się, córko Kory! Twój brat szybko powróci do zdrowia po zażyciu leków, które i tobie przynoszę. Rozumiem, że trudno ci będzie nie ruszać się z pokoju
i odpoczywać, jak przykazał ci Dorian. Jeśli naprawdę czujesz się na siłach, aby swobodnie chodzić po Rivendell, to jestem zobowiązana przekazać ci, że Lord Elrond pragnie… - Sybil przeszedł dreszcz na te słowa. - abyś ubrała się w jedną z sukni, która znajduje się
w szafie.
Ireth uśmiechnęła się jeszcze szerzej na widok szoku na twarzy swojej podopiecznej.
- Jeśli będziesz potrzebować czegoś jeszcze, zawołaj mnie - powiedziała, po czym wyszła.
Sybil natychmiastowo zapomniała o jedzeniu. Zanim zapomniała o całym świecie, zdążyła jeszcze zażyć leki, którymi były dwa napary z nieznanych jej ziół. Kiedy wypiła pierwszy z nich, nagle poczuła jak delikatny chłód, lecz nie nieprzyjemny, a kojący, powoli przetacza się przez jej ciało. To było zupełnie tak, jakby woda obmywała powoli popękaną, spragnioną ziemię. Sybil miała wrażenie, że napar łagodzi każdą ranę i bolące miejsce. Po wypiciu drugiego odczuła nagły przypływ ciepła i energii. Miała wrażenie, że jest
w zupełności zdrowa.
Podbiegła do szafy, wzięła głęboki oddech i zajrzała.
Niemożliwe.
Zamknęła i otworzyła drzwi jeszcze raz, i jeszcze. A więc nic jej się nie zdawało. Nigdy nie widziała tak pięknych rzeczy. Owszem, jej mama miała kilka ładnych sukni na ważne okazje, ale żadna z nich nawet w połowie nie dorównywała tym.
Było ich tam co najmniej dziesięć. Były w przeróżnych kolorach i kształtach, bardzo bogato zdobione.
(Brak czasu i miejsca na dokładny i możliwie najbardziej wiarygodny opis ich wszystkich).
I w co się tu ubrać?
Jakże to był trudny wybór!
W końcu uznała, że najodpowiedniejszą będzie biała suknia, być może ze względu na to, że wyglądała najskromniej. Zrobiona była z delikatnej wełny, o ile Sybil dobrze pamiętała, ten materiał nazywał się kaszmir. Miała proste obcisłe rękawy i była przepasana pod biustem. Miała też delikatne czarne akcenty - wąski czarny pas i zakończenia rękawów, a także brzegi sukni były obszyte czarnymi perłami. Gdy Sybil pietyzmem założyła ją na siebie, tak samo jak miękkie białe pantofelki, rozejrzała się po swoim pokoju w poszukiwaniu lustra.
Gdy zobaczyła te dziewczynę, aż krzyknęła.
Skąd on wzięła się w moim pokoju?!
Długo później Sybil z szokiem odkryła, że patrzy na własne odbicie. No, no... Ktoś ją wykąpał i rozczesał jej włosy, tak, że teraz delikatnymi falami spływały jej na plecy.
Prezentowała się niezwykle… kobieco. Nigdy nie chciała zostać damą, przez co doprowadzała czasem mamę do szału. Jednak teraz Sybil rozumiała doskonale, że wśród Eldarów musi się zachowywać jak na damę przystało.
Jak to szło? Plecy wyprostowane, łopatki złączone, głowa lekko uniesiona, ręce przy sobie i uśmiech. Kiedy po kilkukrotnym przećwiczeniu odpowiedniej postawy efekt był zadowalający, Sybil wyszła zwiedzać Rivendell.
Zdziwiła się, że nie spotkała żadnych elfów ale, czego się domyślała, znajdowały się właśnie na wieczerzy.
Ten dom był naprawdę błogosławiony. Leczył ze smutku, zwątpienia oraz strachu.
Ale nie Sybil. Najpierw musi zobaczyć Doriana całego i zdrowego.
Dorian patrzył z okna swojego pokoju na siedzącą na tarasie Kompanię.
Niemożność zejścia do nich i powiedzenia im, że wszystko było w porządku, doprowadzała go do szału.
Zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo Fili i Kili musieli być zmartwieni.
Niestety, nawet wstanie z łóżka było dla niego ogromnym wysiłkiem. Czuł dokładnie każdy cios, jaki otrzymał, a było ich wiele. Gdy teraz myślał o tym, jak długo i szybko biegli, zdało mu się to niemożliwe, tak samo jak to, że dosiadali skradzionego warga przez czas jakiś.
Odczuwał ogromny ból i zmęczenie. W żaden sposób nie były mu one obce, co nie zmieniało faktu, że były tak samo dokuczliwe jak awsze.
Stan Sybil był jeszcze gorszy. Spała bez przerwy do chwili, gdy odzyskał przytomność, czyli co najmniej od dwóch dni, i spała nadal, a zapadał zmierzch. Ireth, ich opiekunka, informowała go na bieżąco o kondycji siostry. Ponoć na początku dużo krzyczała przez sen, a dokładniej wykrzykiwała trzy imiona: Dorian, Fili, Kili. Teraz już się uspokoiła. Dorian bał się o nią. Jego siostra była silna, ale były jakieś granice wytrzymałości. Bał się, że ciężar trosk przygniecie Sybil.
Poczuł, że mu słabo i położył się. Gdy leżał w wygodnym łóżku (już prawie zapomniał jak to jest - spać w cieple, w normalnym posłaniu, pod dachem, z pełnym brzuchem i bez strachu), będąc pochłonięty podziwianiem kwiecistych wzorów na suficie, Ireth weszła do pokoju.
- Twoja siostra się obudziła - oznajmiła elfka. - Zastanawiającym jest, że od razu wstała na równe nogi, zapytała co z Kompanią, a dowiedziawszy się, że wszystko z nimi
w porządku, beztrosko oświadczyła, że jest głodna.
Dorian zachichotał.
- Bardzo mnie to cieszy i wcale nie dziwi. Powiedz jej, proszę, że na razie nie jestem
w stanie się z nią spotkać i żeby przez myśl jej nie przeszło, aby przychodziła do mnie. Niech o nic się nie martwi i wypoczywa.
- Przekażę jej co do słowa, jednak nic nie obiecuję. Stała się nagle tak pełna energii, że podejrzewam, iż nie będzie w stanie usiedzieć w miejscu przez dłuższy czas – powiedziała Ireth z uśmiechem, a potem dodała:
- Przyniosłam ci kolację, misę z wodą i lekarstwa. Jeśli będziesz potrzebował przed snem czegoś więcej, zawołaj mnie.
Dorian uśmiechnął się z wdzięcznością.
- Dziękuję.
Gdy Ireth wyszła, Dorian z entuzjazmem zajął się pochłanianiem pysznego jedzenia.
Nigdy nie zrozumie, dlaczego Thorin tak nie znosił elfów.
***
Elfy były z pewnością niesamowite. Gdy tylko Sybil oświadczyła, że jest głodna, do jej
pokoju natychmiast dostarczono tacę wypełnioną najróżniejszymi owocami i
warzywami, pachnącym chlebem oraz grzankami z miodem, w dodatku dostała
jeszcze duży kawałek masła, białego i żółtego sera, dzban z wodą, sokiem, a także niezwykłym,
orzeźwiającym złotym napojem. Na początku nie wierzyła w to, co widzi. Od długiego czasu nie miała takiej ilości jedzenia tylko dla siebie. Gdy Ireth zobaczyła ją łapczywie pochłaniającą wszystko, co jej podano, uśmiechnęła się z zadowoleniem. Powtórzyła swojej podopiecznej słowa jej brata i zobaczyła zmartwienie na jej twarzy.
- Nie martw się, córko Kory! Twój brat szybko powróci do zdrowia po zażyciu leków, które i tobie przynoszę. Rozumiem, że trudno ci będzie nie ruszać się z pokoju
i odpoczywać, jak przykazał ci Dorian. Jeśli naprawdę czujesz się na siłach, aby swobodnie chodzić po Rivendell, to jestem zobowiązana przekazać ci, że Lord Elrond pragnie… - Sybil przeszedł dreszcz na te słowa. - abyś ubrała się w jedną z sukni, która znajduje się
w szafie.
Ireth uśmiechnęła się jeszcze szerzej na widok szoku na twarzy swojej podopiecznej.
- Jeśli będziesz potrzebować czegoś jeszcze, zawołaj mnie - powiedziała, po czym wyszła.
Sybil natychmiastowo zapomniała o jedzeniu. Zanim zapomniała o całym świecie, zdążyła jeszcze zażyć leki, którymi były dwa napary z nieznanych jej ziół. Kiedy wypiła pierwszy z nich, nagle poczuła jak delikatny chłód, lecz nie nieprzyjemny, a kojący, powoli przetacza się przez jej ciało. To było zupełnie tak, jakby woda obmywała powoli popękaną, spragnioną ziemię. Sybil miała wrażenie, że napar łagodzi każdą ranę i bolące miejsce. Po wypiciu drugiego odczuła nagły przypływ ciepła i energii. Miała wrażenie, że jest
w zupełności zdrowa.
Podbiegła do szafy, wzięła głęboki oddech i zajrzała.
Niemożliwe.
Zamknęła i otworzyła drzwi jeszcze raz, i jeszcze. A więc nic jej się nie zdawało. Nigdy nie widziała tak pięknych rzeczy. Owszem, jej mama miała kilka ładnych sukni na ważne okazje, ale żadna z nich nawet w połowie nie dorównywała tym.
Było ich tam co najmniej dziesięć. Były w przeróżnych kolorach i kształtach, bardzo bogato zdobione.
(Brak czasu i miejsca na dokładny i możliwie najbardziej wiarygodny opis ich wszystkich).
I w co się tu ubrać?
Jakże to był trudny wybór!
W końcu uznała, że najodpowiedniejszą będzie biała suknia, być może ze względu na to, że wyglądała najskromniej. Zrobiona była z delikatnej wełny, o ile Sybil dobrze pamiętała, ten materiał nazywał się kaszmir. Miała proste obcisłe rękawy i była przepasana pod biustem. Miała też delikatne czarne akcenty - wąski czarny pas i zakończenia rękawów, a także brzegi sukni były obszyte czarnymi perłami. Gdy Sybil pietyzmem założyła ją na siebie, tak samo jak miękkie białe pantofelki, rozejrzała się po swoim pokoju w poszukiwaniu lustra.
Gdy zobaczyła te dziewczynę, aż krzyknęła.
Skąd on wzięła się w moim pokoju?!
Długo później Sybil z szokiem odkryła, że patrzy na własne odbicie. No, no... Ktoś ją wykąpał i rozczesał jej włosy, tak, że teraz delikatnymi falami spływały jej na plecy.
Prezentowała się niezwykle… kobieco. Nigdy nie chciała zostać damą, przez co doprowadzała czasem mamę do szału. Jednak teraz Sybil rozumiała doskonale, że wśród Eldarów musi się zachowywać jak na damę przystało.
Jak to szło? Plecy wyprostowane, łopatki złączone, głowa lekko uniesiona, ręce przy sobie i uśmiech. Kiedy po kilkukrotnym przećwiczeniu odpowiedniej postawy efekt był zadowalający, Sybil wyszła zwiedzać Rivendell.
Zdziwiła się, że nie spotkała żadnych elfów ale, czego się domyślała, znajdowały się właśnie na wieczerzy.
Ten dom był naprawdę błogosławiony. Leczył ze smutku, zwątpienia oraz strachu.
Ale nie Sybil. Najpierw musi zobaczyć Doriana całego i zdrowego.
***
Bilbo spacerował już od dłuższego czasu i napawał się magiczną aurą tego miejsca.
Zdał sobie sprawę, że to jest to, za czym tęsknił - dom i wszelkie jego wygody.
Z ociąganiem zbierał się do powrotu do swoich krasnoludzkich towarzyszy. Szedł, myśląc o niebieskich migdałach, gdy nagle ktoś na niego wpadł. Bilbo w ostatniej chwili został uratowany przed upadkiem przez czyjeś silne, drobne ręce. Kiedy osoba, która na niego wbiegła, odezwała się, Hobbit doznał szoku.
- Och, błagam o wybaczenie panie… - jęknęła Sybil
- Baggins, Bilbo Baggins - wyratował ją z opresji.
- Panie Baggins. Szukam właśnie kogoś, to dla mnie bardzo ważne, jest mi niezwykle śpieszno i... Jeszcze raz przepraszam, panie Baggins. Och, co za niezręczna sytuacja. Jak mogę panu wynagrodzić moją nieuwagę? - spytała z rozbrajającym uśmiechem.
- Jest coś takiego… Powiedz mi jakim cudem dotarłaś tu z bratem tak szybko?
Dziewczynie opadła szczęka. Otwierała i zamykała usta, nie wiedząc co odpowiedzieć.
W końcu wykrztusiła:
- Skąd… jak… się pan o nas dowiedział?
- Wstyd mi przez to, ale kiedy Fili i Kili wymknęli się ostatnio zabierając duże ilości piwa, poczułem się zobowiązany, aby ich odnaleźć. Obserwowałem was przez dłuższy czas. Bardzo ładnie tańczysz - zakończył z przepraszającym uśmiechem.
Sybil spłonęła rumieńcem aż po koniuszki włosów. Nie wiedziała, gdzie podziać oczy. Przez jej twarz przetaczała się cała gama emocji: od niedowierzania, przez zakłopotanie
i skrępowanie, do złości. Kiedy w końcu się opanowała, powiedziała chłodno:
- Panie Baggins, to były bardzo intymne chwile, nieprzeznaczone dla niczyich uszu ani oczu. Liczę, że w zamian za śledzenie nas, zachowa pan przynajmniej dyskrecję.
- Zapewniam, że tak właśnie będzie - odparł Bilbo. Nie chciał rozstawać się z Sybil
w takiej wrogiej atmosferze, zapytał więc:
- Czy mam coś przekazać Filiemu i Kiliemu?
Dziewczyna uśmiechnęła się radośnie i powiedziała:
- Proszę przekazać, że jesteśmy tutaj, cali i zdrowi, oraz, że za niedługo się zobaczymy. Niech będą czujni. - Mrugnęła łobuzersko. - Ja tymczasem idę zobaczyć się z Dorianem, mój brat nie ma siły wstać z łóżka - westchnęła, po czym rzekła:
- To był zaszczyt pana poznać, panie Baggins. - Dygnęła i odeszła szybkim krokiem.
- Cała przyjemność po mojej stronie - odpowiedział Bilbo, zastanawiając się, co chwalebnego Sybil i Dorian uczynili tym razem. Liczne rany na dłoniach, szyi i twarzy dziewczyny nie uszły bowiem uwadze Hobbita.
Kiedy powrócił do swoich towarzyszy, zobaczył, że Fili i Kili siedzieli z dala od reszty
i dyskutowali o czymś cicho, z ożywieniem. Bilbo postanowił zażartować z nich dosyć okrutnie. Podkradł się do chłopców, a kiedy stał tak blisko, że mógłby ich dotknąć, powiedział:
- Wiecie, właśnie wracałem tutaj z przyjemnej przechadzki … - bracia aż podskoczyli
i odwrócili się błyskawicznie. - kiedy wpadła na mnie Sybil. Dosłownie. Wyraźnie się gdzieś spieszyła. Zastanawiające, ale wyglądała na zdrową i wypoczętą, czemu kłam mogłyby zadać świeże rany na jej dłoniach, szyi i twarzy. Szkoda, że jej nie widzieliście, bo dużo was ominęło. Była ubrana w elfią białą suknię i wyglądała bardzo ładnie. Przepraszała mnie wielokrotnie i bardzo grzecznie. Rozmawialiśmy przez chwilę, po czym poprosiła mnie, abym przekazał wam te słowa: jesteśmy tutaj, cali i zdrowi, za niedługo się zobaczymy. Bądźcie czujni. Potem powiedziała, że idzie zobaczyć się z Dorianem, bo jest za słaby, aby wstać z łóżka. Ukłoniła mi się pięknie i odeszła.
Miny Filiego i Kiliego były tak bezcenne, że Bilbo do końca życia wybuchał śmiechem na ich wspomnienie.
***
W przedpołudnie następnego dnia, Ireth z ciężkim sercem szła do pokoju Doriana. Miała
mu do przekazania bardzo smutne i poważne wieści. Jednakże, kiedy przekroczyła
próg pokoju swojego podopiecznego, stanęła jak wryta, mrugając z niedowierzaniem. Po chwili elfka parsknęła śmiechem. Ireth od świtu postawiła na nogi połowę Rivendell, nawet wysłała jeźdźców do przeszukania okolicy, po tym jak odkryła, że nie może nigdzie znaleźć Sybil. Tymczasem dziewczyna siedziała na podłodze przy łóżku, w którym leżał jej brat, i śpiąc, rodzeństwo trzymało się za ręce.
______________________________
Cóż... jeżeli do tej pory opowiadanie było nudne, to obiecuję, że się rozkręci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz