wtorek, 11 lutego 2014

Życie za życie

Księga I
Rozdział 1.
     Zakręciło jej się w głowie i niemal się przewróciła.
      „Nie możemy się zatrzymać” - pomyślała.
     - Musimy…. Musimy ich chronić - wyszeptała z trudem.
     Usłyszała głuchy łomot za plecami. Jej brat upadł. Musiał potknąć się o te przeklęte korzenie. W dodatku zaszlochał cicho.
     „Nie dalej jak parę dni temu on sam śmiał się z tego, że nie mam siły” - przypomniała sobie, jednak żartowanie ze skrajnego wyczerpania jej młodszego brata wydało jej się okrutne; zawsze miała łagodniejszą naturę.
     - Wstawaj, musimy ich trochę dogonić - 
powiedziała z wymuszonym zapałem, klękając przy bracie. - Na kucykach poruszają się znacznie szybciej od nas.
     - A co robimy przez ostatnie piętnaście mil?! Ja już naprawdę nie dam rady! - jęknął.
     - Dobrze więc. Krótki postój.
     Brat odetchnął z ulgą, podczas gdy ona wyjęła bukłak z wodą. Sama napiła się niewiele, większość napoju oddała chłopakowi, który nadal leżał na ziemi.
     - Dzisiaj wieczorem z pewnością zatrzymają się na dłużej. Gdy tylko będziemy
w bezpiecznej odległości od ich obozu, sami również rozpalimy ognisko… Postaram się coś upolować i przyrządzić.
      Na widok niedowierzania na twarzy brata dodała szybko:
     - Przysięgam.
     Jego oczy rozjaśniło niepohamowane szczęście, dał radę nawet uśmiechnąć się słabo, a ona odwzajemniła uśmiech z równym znużeniem.
     Jeśli ona i jej brat mają dobrze wypełnić swoją szaleńczą, och w istocie, niezwykle szaleńczą,  misję, muszą kiedyś porządnie odpocząć, najeść się i nabrać sił.

***
     Ich warta dobiegała końca. Noc była spokojna, jak wiele poprzednich. Wsłuchiwali się
w otaczające ich odgłosy przy dogasającym ognisku, gdy Kili nagle zerwał się na równe nogi.
     - Fi… tam, na zboczu, w lesie, po drugiej stronie doliny... co to jest? - zapytał.
     - Nie jestem pewien, Ki… być może ognisko.- mruknął blondyn.
     Kili spojrzał na brata z błyskiem w oku i powiedział:
     - Jesteśmy na warcie, naszym obowiązkiem jest to sprawdzić, czyż nie?
     - Ale kto zostanie z resztą? I nie powinniśmy uprzedzić wuja? - Fili spytał niepewnie.
     Młodszy z barci wzdrygnął się na te słowa.
     - Wolałbym stanąć twarzą w twarz ze Smaugiem niż budzić Thorina z powodu takiej błahostki. Następni są Bilbo i Bofur. Obudźmy ich i im powiedzmy.
     Widząc wątpliwości malujące się na twarzy starszego brata, rzekł:
     - Ostatecznie może nam się tylko wydawać, prawda? Nic złego się nie stanie.
     Wpatrywali się jeszcze przez chwilę w tamto miejsce, a potem szybko zbudzili marudzącego Bilba i Bofura. Zanim rozespani wartownicy stali się wystarczająco obudzeni, aby zrozumieć, o czym Fili i Kili do nich mówią, bracia zniknęli, szybkim krokiem oddalając się w ciemność.
     Gdy Fili i Kili znaleźli się pośrodku doliny, zwolnili tempo marszu. Musieli zachować szczególną ostrożność. Skradali się najciszej jak krasnoludy potrafią do tamtego miejsca. W miarę jak się zbliżali, oczom braci ukazywał się niecodzienny widok.
     Przy niewielkim ognisku siedziały dwie osoby. Chłopak i dziewczyna, z wyglądu podobni do siebie jak bliźnięta. Mieli na sobie czyste, proste i obcisłe ciemnozielone stroje bez żadnych ozdób. Dziewczyna nie nosiła sukni, lecz ubrana była w spodnie, wysokie buty oraz bluzę ze skórzaną kamizelką, tak jak chłopak. Właśnie pakowała drewniane miski do plecaka, natomiast chłopak chował coś do swojego tobołka.
     Fili i Kili przyczołgali się niebezpiecznie blisko dwójki nieznajomych. Mogli już usłyszeć ich rozmowy. Mówili we Wspólnej Mowie, z ledwo słyszalnym akcentem. Trudno zatem było odgadnąć, skąd pochodzili - bardzo możliwe, że ze Wschodu, gdyż słowa wypowiadali trochę szorstko i twardo, tak jak to było charakterystyczne w tamtej części Śródziemia.
     - Twoja dzisiejsza potrawka z królika była całkiem znośna - powiedział chłopak.
     - Całkiem znośna?! - warknęła dziewczyna. - Następnym razem ty spróbuj zrobić coś smacznego z niczego, to pogadamy.
     Chwilę potem dziewczyna w niespodziewanie zerwała się na nogi, błyskawiczne naciągając strzałę z kołczana na jej plecach na cięciwę łuku, który jeszcze przed chwilą leżał na ziemi obok niej. Wyglądał on na zaskakująco porządny, w dodatku był pięknie wykończony. Łudząco przypominał typ łuku, którym posługiwały się leśne elfy.
     Fili i Kili spojrzeli po sobie ze strachem. ,,Mahal! Usłyszała nas?" - obaj pomyśleli.
     - Co to było? - szepnęła.
     Chłopak rozglądał się bacznie dookoła.
     - Ależ ty jesteś płochliwa! 
     - Jestem tylko czujna.
     - Tam nic nie ma.
     - Ale przecież słyszałam…
     - Siedź! Tam nic nie ma!
     - A jeżeli nas zobaczyli?
     - Daj spokój! Krasnoludy nie mają tak dobrego wzroku!
     - Przecież hobbit i czarodziej są wśród nich!
     Fili i Kili wymienili zszokowane spojrzenia. ,,Co to ma znaczyć?"- spytali siebie bez słów.
     - Chociaż raz spróbuj się odprężyć - powiedział chłopak, kładąc się na ziemi blisko ognia, z długim mieczem leżącym u jego boku.
     - Sam tego chciałeś - odparła ze złowieszczym uśmiechem, po czym wyciągnęła grzebień z plecaka.
     Na widok jej miny chłopak momentalnie zerwał się na nogi, wysuwając swój miecz
z pochwy.    
     Fili i Kili aż sapnęli z zachwytu. Piękna robota… bez cienia wątpliwości mogli stwierdzić, że chłopak dzierżył oręż wykuty przez jakiegoś znakomitego krasnoludzkiego kowala…
w dodatku zdawało im się, że ten konkretny miecz już gdzieś widzieli… Po prostu umierali
z ciekawości! Skąd ci prości młodzi ludzie mieli tak dobrą broń?
     - Co ty wyrabiasz?! - syknęła dziewczyna.
     - Wiesz, jak nienawidzę czesania.
     - Opuść broń…
     - Nie!
     - Powiedziałam: OPUŚĆ BROŃ! - Mało brakło, by Fili i Kili podskoczyli. Jak ona krzyknęła! Niewiarygodne, że ktoś jej niewielkiej postury mógł mieć tak donośny głos.
     - Idiotko! Teraz to na pewno nas usłyszeli! - chłopak wycedził wściekle. Po chwili napiętego milczenia westchnął z irytacją i burknął :
     - No dobra. - Odrzucił miecz, a potem, z buntowniczym wyrazem twarzy, usiadł na ziemi ze skrzyżowanymi nogami i rękami.
     Fili uśmiechnął się pod nosem. „Zupełnie jak Kili” - pomyślał.
     Dziewczyna usadowiła się za bratem i zaczęła czesać jego sięgające ramion jasnobrązowe włosy.
     - Tłumaczyłam ci tyle razy… Broń podnoś w ostateczności! Czy to takie trudne? Wymagam od ciebie tylko tyle. Co to za zachowanie, żeby grozić mieczem własnej siostrze?! - mówiła szybko, z niekrytą złością.
     Krasnoludy wymieniły spojrzenia po raz kolejny. A więc potwierdziło się to, co było dość oczywiste - ci dwoje to rodzeństwo.
     - Czy ja mierzyłam kiedyś z łuku do ciebie? Hm? - zapytała.
     - Przepraszam - szepnął ze skruchą.
     Przez chwilę panowała cisza. Później dziewczyna zanuciła słodkim, czystym głosem:


A Elbereth Gilthoniel,
silivren penna míriel 


     Jej brat podjął pieśń równie krystalicznym, lecz głębokim głosem:


o menel aglar elenath! 


     Potem śpiewali wspólnie:


Na-chaered palan-díriel
o galadhremmin ennorath,
Fanuilos, le linnathon

nef aear, sí nef aearon!

A Elbereth Gilthonielo menel palan-díriel,le nallon sí di'-nguruthos!A tíro nin, Fanuilos!



A! Elbereth Gilthoniel!

silivren penna míriel

o menel aglar elenath,
Gilthoniel, A! Elbereth!


     Nie byli więc zwykłymi, przeciętnymi ludźmi, skoro znali święty hymn Eldarów. Błogosławiona moc elfich pieśni zaległa dookoła, a Fili i Kili niczego nie pragnęli bardziej niż słuchania ich pięknych głosów, tak rzadko spotykanych wśród rasy ludzkiej. Ci dwoje wyglądali teraz jak dzieci leśnych elfów. Piękni, niewinni i bezbronni, co było oczywistym złudzeniem.
     - Twoja kolej - powiedziała siostra do brata po zakończeniu pieśni i rozczesaniu jego włosów. Teraz to on zajmował się jej włosami, które miały identyczny kolor, lecz były znacznie dłuższe. W skupieniu czesał je i zaplątywał w prosty warkocz.
     - Tak sobie myślałem... - zaczął niepewnie po jakimś czasie. - Czy to, co robimy, ma sens? W pościgu będzie brało udział przynajmniej dwa, tuziny orków, może trzy. Nas jest tylko dwoje. Jak mamy ich ochronić?
     Dziewczyna westchnęła.
     - Rozumiem twoje wątpliwości… Ale wiesz przecież, że cichy i sprytny zabójca bywa skuteczniejszy od dziesiątek rycerzy..
     - A nie powinniśmy po prostu się ujawnić? I walczyć razem z Thorinem i jego Kompanią?   
     Dziewczyna uśmiechnęła się krzywo.
     - Minęło osiem lat... - rzekła. - Być może w życiu krasnoluda to niewiele, ale sądzę, że Król pod Górą mógłby mieć problemy z rozpoznaniem nas. Urośliśmy od czasu, kiedy ostatnio nas widział, czyż nie? Weźmie nas za szpiegów.

     - Być może… Lecz ja zawsze myślałem, że zapamiętał nas dobrze... że zajęliśmy jakiś skrawek jego serca.

     - Ja również zawsze miałam taką nadzieję. Niestety, tego, co zajmuje jego serce, oprócz Arcyklejnotu oczywiście, raczej się nie dowiemy. Ale jednego jestem pewna: musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, żeby spłacić dług u Thorina Dębowej Tarczy.

     Jej brat pokiwał głową z ponurym wyrazem twarzy.
     - Życie za życie - mruknął po chwili, kończąc plecenie warkocza.
     Tego było już za wiele.
     Fili i Kili jednocześnie podnieśli się i błyskawicznie wbiegli w krąg światła.

______________________________

Tutaj będzie dopisek ode mnie, gdyż mam kilka uwag odnośnie powyższego rozdziału. 


# Trudno zatem było odgadnąć, skąd pochodzili - bardzo możliwe, że ze Wschodu, gdyż słowa wypowiadali trochę szorstko i twardo, tak jak to było charakterystyczne
w tamtej części Śródziemia
 - to twierdzenie zostało wymyślone przeze mnie. Nie wiem, czy jest prawdziwe. Kiedy się nad tym zastanawiałam, kierowałam się wpływami krasnoludzkiej mowy na ludzi ze Wschodu. Znajdowały się tam aż dwa krasnoludzkie królestwa (Erebor oraz Żelazne Wzgórza). Oczywiście, krasnoludy nie ujawniały obcym swojej tajemnej mowy, Khuzdulu, który był językiem bardzo gardłowym oraz szorstkim. Jednakże, komunikując się z innymi rasami w Westeronie (tj.Wspólnej Mowie), np.
w trakcie wymian handlowych, ich wypowiedzi z pewnością mocno ,,zalatywały" khuzdulskim akcentem. Ponadto, nazwa krainy Śródziemia najbardziej położonej na Wschód, Rhûn, mimo że nadana w języku elfickim, nawet wygląda na brzmiącą szorstko
i twardo.

# Co do hymnu do Elbereth: skąd ci dwoje go u licha znają?
Okaże się w drugiej księdze

# Aha, i akcja zawiązuje się gdzieś pomiędzy Shire a Rivendell. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz