______________________________
Bilbo tym razem nie daruje tym łobuzom. Znowu zniknęli! W dodatku przepadło sporo piwa, ku przerażeniu mającego nad nim pieczę Bombura, z którym Hobbit właśnie zakończył wartę… To musiało mieć ze sobą jakiś związek. Bilbo nie miał pojęcia jakim cudem chłopcy wymknęli się z obozu niezauważeni, na dodatek wykradając tyle trunku, ale to nie wróżyło nic dobrego.
Hobbit czuł się wyjątkowo zobowiązany, aby dbać o bezpieczeństwo siostrzeńców Thorina. Thorin… ten majestatyczny, silny krasnolud, o nieziemskim głosie i cudnych szafirowych oczach, Król pod Górą, wspaniały lider…
Bilbo potrząsnął głową. Nie czas na takie myśli! Najważniejsze teraz było pytanie - gdzie ci dwaj mogli udać się z piwem?
Wszędzie. Niziołek westchnął z irytacją. No pomocne, doprawdy.
Pan Baggins wypatrywał wszelkich znaków na niebie i na ziemi mogących doprowadzić go do drogich mu krasnoludów. A wtedy jego bystre hobbickie oczy wypatrzyły światło. Jakiś jasny punkt znajdujący się dosyć daleko od miejsca gdzie stał, przynajmniej milę.
I co teraz począć? Zawiadomić kogoś o tym, czy sprawdzić samemu? Po niedługiej wewnętrznej walce, ostatecznie w Bilbie zwyciężył Tuk, co go akurat nie zdziwiło.
Będący teraz na warcie Oin i Gloin oraz reszta Kompanii raczej nie zauważą jego nieobecności. Na pewno nie, jeśli tylko ułoży koce w swoim śpiworze w odpowiedni sposób, tak jak Fili i Kili. Ponadto wartownicy byli zbyt pochłonięci rozważaniami, czy aby na pewno Bombur sam nie wypił całego zaginionego trunku.
Zdawałoby się, że wieczność całą zajęło mu zbliżenie się do tamtego jaśniejącego punktu, który, tak jak Hobbit podejrzewał, okazał się być ogniskiem. Już z oddali Niziołek usłyszał dwa znajome śmiechy oraz dwa obce. Co to miało znaczyć? Hobbit przyspieszył kroku i podkradł się bardzo blisko, niezauważony.
Na widok osób zgromadzonych wokół ognia opadła mu szczęka.
Fili, Kili oraz...
Bilbo zamrugał. Potem zamrugał znowu. I raz jeszcze. Następnie przetarł oczy, lecz przekonał się, że wciąż patrzył na to samo. Wzrok go zatem nie zawodził. Hobbit zmarszczył brwi.
„Coś tu nie gra" - myślał intensywnie. - "Fili i Kili zabierają piwo, wymykają się z obozu tylko po to by napić się go z… kim oni są, tak właściwie?".
Skupił swoją uwagę na dwójce nieznajomych. Wyglądali oni po części jak elfy, po części jak ludzie i byli niewielkiego wzrostu, mimo to przerastali chłopców o głowę… Elfy to istoty wysokie (dosłownie i w przenośni), a więc chłopak i dziewczyna byli młodymi ludźmi! I to nie takimi zwyczajnymi ludźmi, o nie.
"Muszą być kimś wyjątkowym dla Filiego i Kiliego" - stwierdził Bilbo w myślach
Widać to było na pierwszy rzut oka. Hobbit nie widział do tej pory młodych dziedziców Durina tak szczęśliwych. Zachowywali się niesamowicie swobodnie w towarzystwie tych dwojga, jakby znali się z nimi od zawsze. To samo tyczyło się ludzi. Przepychanki, zapasy, kawały, żarty i kpiny, śmiechy i radosne śpiewy - to wszystko ujrzał Bilbo obserwując lekko wstawioną czwórkę.
Nagle ktoś wpadł na pomysł konkursu tanecznego bez muzyki. Hobbit przewrócił oczami na tak niedorzeczne zajęcie, lecz ciekawsko przyglądał się pierwszej parze startującej w konkurencji.
Chłopak i dziewczyna.
„Z twarzy i wzrostu są praktycznie identyczni! Rodzeństwo,
z pewnością” - pomyślał pan Baggins.
Ustawili się naprzeciw siebie.
- Sybil - chłopak ukłonił się z gracją.
- Dorianie - dziewczyna dygnęła wdzięcznie.
- Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zatańczysz ze mną?
- Z miłą chęcią, bracie - odparła dziewczyna, z trudem zachowując powagę.
Zatańczyli jeden z tańców ludzi, którym otwierano większość balów. Układ był dosyć poważny i stonowany, wymagający gracji oraz umiejętności. Rodzeństwo radziło sobie znakomicie. Tańcząc nawet na królewskim dworze przynieśliby chlubę swej rodzinie. Gdy skończyli, rozległy się żywe oklaski.
Następnie startowało drugie rodzeństwo. Fili i Kili zatańczyli jeden z tańców krasnoludów, bardzo wesoły, żywiołowy i spektakularny. Wśród „publiczności” wielokrotnie rozbrzmiało pełne napięcia „ooch!” i „aach!”, a potem gromkie brawa.
Bilbo nie miał pojęcia komu przyznałby w tym monecie laur zwycięzcy.
Potem Kili i Dorian tańczyli razem, lecz to nie był taniec, to było przedstawienie! Chłopcy zachowywali tyle powagi i dworności, gdy tańczyli poważny taniec ludzkich elit. Później jeszcze nawiązał się między nimi zabawny dialog parodiujący sposoby wysławiania się wyższych sfer. Fili i Sybil płakali ze śmiechu. Bilbo również uśmiał się co nie miara, po cichu, ale jednak.
Kolejną parą byli Kili i Sybil. Tańczyli taniec krasnoludów, w którym, ku uciesze wszystkich, to Kili znajdował się na miejscu partnerki, i zostawał co chwila wyrzucany
w powietrze jak dziecko. Och, jakież to komiczne! Bilbo również, tak jak Fili i Dorian, płakał ze śmiechu, chociaż nadal starał się siedzieć cicho.
Przedostatnią parą biorącą udział w konkursie byli Dorian i Fili. Ku zaskoczeniu Bilba, zatańczyli taniec hobbicki! Prosty, wesoły i radosny taniec, często praktykowany na urodzinach i tego typu okazjach. Patrzyło się na to z przyjemnością, aż serce rosło. Gromkie brawa, gromkie brawa!
Ale to ostatnia para wygrała. Fili i Sybil zatańczyli taniec elfów. Bilbo początkowo nie mógł się nadziwić, skąd oni znali ten taniec, jednakże nie przejmował się tym przez czas dłuższy niż parę chwil. Jedyne, co mógł zrobić, to nie odrywać od nich wzroku. Ta para wzbudzała czysty zachwyt. Szczerze, Bilbo nie spodziewał się po Filim takiego wdzięku. Biło do niego królewskie dostojeństwo. Dziewczyna natomiast przewyższała gracją niejedną elfkę. To był taniec elit wśród elit, ale nie zatańczony dla kpiny. Układ wprost urzekał, a muzyka jakby sama zaczynała grać w uszach.
Gdy skończyli, ogłoszono ich zwycięzcami.
Kiedy Sybil i Fili ukłonili się po raz setny, a oklaski ucichły, w końcu, cała czwórka tarzała się po ziemi i śmiała do łez. Bilbo nie pochwalał takiej nieostrożności.
- Jak wspaniale się z wami zobaczyć. Było nam bez was smutno i trudno - rzekł Dorian.
- Uwierz mi, nam również - odparł Fili.
Milczeli przez dłuższą chwilę, wpatrując się w niebo.
- Mam wrażenie, że jesteśmy prawdziwym rodzeństwem, a wy? - powiedział Kili.
- W rzeczy samej. I w końcu jesteśmy w komplecie! - Sybil przytaknęła radośnie, rozkładając ramiona ku niebu.
- Może będziemy się tak spotykać co każde siedem dni? - zaproponował Fili
- Tak! - Chórem odpowiedziała reszta.
- Ale za kilka najbliższych dni wypada, że będziemy w Rivendell - mruknął Kili
- Daj spokój, wuj nie da się na to namówić! - sprzeciwił się Fili.
- A jeśli tak, to co? - zapytał młodszy krasnolud.
- To przybędziemy do Rivendell - powiedział Dorian z uśmiechem
- I ujawnicie się?! - krzyknął Kili
- Być może… - Sybil odparła tajemniczo
- Błagamy was! - jęknął Fili
- Zobaczymy - Dorian uciął rozmowę ze złowieszczym uśmiechem.
- Co knujecie? - zapytał Kili z podejrzliwością w głosie.
Bilbo zachichotał. A więc istniał ktoś, kto potrafił przewyższyć synów Dis w snuciu intryg.
- Przekonacie się sami - Sybil stwierdziła stanowczo, ucinając dyskusję.
Potem długo panowała cisza.
- Ykhm, zamierzacie tu z nami spać? - warknęła Sybil.
- A dlaczego nie? - odparł Fili wyzywająco.
- Och, no tak, zapomniałem, że jesteśmy podobnym stopniu szaleni - stwierdził Dorian, lekko sarkastycznie.
Reszta zaśmiała się.
- Odejdziemy, gdy powiecie nam jedno - rzekł Kili.
- Cóż to takiego? - mruknęła Sybil niepewnie.
- Co rozumiecie przez ,,życie za życie"? - zapytał Fili.
Sybil i Dorian wymienili spojrzenia, jakby pytając siebie nawzajem, czy odpowiedzieć krasnoludom, czy też nie.
W końcu Sybil zaczęła powoli:
- Nie pamiętacie? Thorin uratował naszą matkę i ojca od strasznej śmierci, sam ryzykując życie. Nie wiem, co by się z nami stało, gdyby nie on… Jesteśmy mu za to tak nieopisanie wdzięczni - przez głos dziewczyny przelała się fala smutku, która zaniepokoiła krasnoludów i sprawiła, że Kili spytał:
- Właśnie, jak się mają wasi wspaniali rodzice? Dorian i Sybil znieruchomieli, a na ich obliczał rysował się wielki smutek oraz ból. Dorian zacisnął usta i wpatrywał się tępo w ziemię, milcząc. Natomiast Sybil wzięła głęboki oddech, zacisnęła pieści i przymknęła oczy, po czym rzekła:
- Rzecz w tym, że Azog i jego banda zawitali do wioski i-i… i tata zginął w obronie mamy przebity mieczem przez samego Azoga, a-a mama umarła zasłaniając nas własnym ciałem, przeszyta s-strzałą przez jednego z podkomendnych Białego Orka. Potem… chcieli pojmać nas, ale poświencenie rodziców nie poszła na marne i zdołaliśmy uciec. Nie mieliśmy do czego wracać. Splądrowali i spalili wszystko…
Sybil wybuchła płaczem, kryjąc twarz w dłoniach.
Fili i Kili patrzyli na Doriana i Sybil z wytrzeszczonymi oczami, oniemieli, z kącików ich oczu wypływały łzy.
- To było ponad dwa lata temu - odezwał się Dorian załamującym się głosem, przytuliwszy Sybil. - Od tamtego czasu tułamy się po świecie bez celu. Ale teraz wy staliście się sensem naszego życia. Odkąd odkryliśmy spisek Azoga, by zabić Thorina… Nie pytajcie w jakich okolicznościach… - Sybil załkała, a chłopak westchnął drżąco, po czym zaczął kiwać się w przód i w tył z siostrą w ramionach. - Robimy wszystko aby temu zapobiec. Polega to głównie na uprzykrzaniu temu potworowi życia. Wy, Dis, a przede wszystkim Thorin, daliście nam tyle szczęścia. Kili pokazał Sybil jak się strzela z łuku. Ty, Fili mnie, jak się walczy na miecze. Gdy spotkaliśmy was po raz pierwszy, niezwykle zaimponowała nam wasza umiejętność posługiwania się bronią, dlatego tak błagaliśmy was, aby nam pokazać, jak to się robi. Po waszym odejściu doskonaliliśmy to, czego nas nauczyliście. Gdyby nie wy, zginęlibyśmy razem z rodzicami, albo niedługo potem. Ponadto, gdyby Thorin nie wykuł tego wspaniałego oręża w podarunku dla naszego ojca, wielokrotnie poniósłbym śmierć. Nasze życie poświęcamy wam, dlatego, że dzięki wam wciąż istniejemy. Nie spoczniemy, dopóki nie będziemy pewni, że jesteście bezpieczni.
Fili i Kili zaniemówili. Byli wyraźnie zdruzgotani na wieść o śmierci tego małżeństwa.
Z niedowierzaniem i nie mniejszym współczuciem wpatrywali się w Doriana i Sybil.
- Wy… wy nie zasługujecie na taki los! - sprzeciwił się Kili. - Jesteście młodymi ludźmi, którzy powinni cieszyć się życiem! Dlaczego ponosicie tak wielką ofiarę?
Sybil uwolniła się z uścisku brata i odparła już spokojnie:
- To była moja i Doriana wspólnie podjęta decyzja. Po ataku orków nie mieliśmy domu, ani pieniędzy na jego zakup, ani umiejętności na ich zarobienie. Wszędzie byliśmy niechciani. Dwa koszmarne lata walczyliśmy o przetrwanie. Gdy zrozumieliśmy, co zamierza Azog, zgodziliśmy się, że nie możemy przyglądać się temu bezczynnie. Nie możemy pozwolić, aby zło tym razem zwyciężyło. Aby wasza rodzina została rozdarta. Chociaż nasze możliwości są niewielkie… to zrobimy co się da, aby nie pozwolić was skrzywdzić - oświadczyła z zaciętością.
Bilbo był zdumiony. Nie znał Dużych Ludzi od tej strony. Jak to się stało, że te praktycznie dzieci dźwigały tak wielkie brzemię? Że ta szlachetna decyzja została podjęta przez tak młode osoby?
Bilbo poczuł wzrastającą w nim złość na myśl o rodzinnej tragedii Doriana i Sybil. Uważał, że to niedopuszczalne, aby tacy wspaniali ludzie tyle cierpieli. Podziwiał to rodzeństwo. Bilbo zrozumiał, dlaczego Fili i Kili darzyli Doriana i Sybil uczuciem. Zdał sobie również sprawę, że usłyszał wystarczająco.
Ze łzami w oczach i ściśniętym gardłem obserwował, jak cała czwórka przytulała się teraz i szlochała. Hobbit zrozumiał, że czas na niego. Fili i Kili na pewno poradzą sobie
z powrotem do obozu.
Jednakże Hobbit przede wszystkim potrzebował teraz chwili samotności, by zmierzyć się z natłokiem myśli. Czuł się przytłoczony ciężarem nowo poznanego sekretu. Jak długo zdoła go utrzymać? Nie chciał być posiadaczem tej wiedzy.
_____________________________
Po prostu musiałam wmieszać naszego poczciwego hobbita w intrygę.
#Uważam, że Thilbo Bagginshield (czyli rzekomy romans Bilba Bagginsa
i Thorina Dębowej Tarczy) jest chorą nadinterpretacją, co nie zmienia faktu, że uwielbiam ten wątek. Będzie zawarty w moim "dziele" wielokrotnie. Bawi mnie, jeżeli kogoś tym wkurzyłam.
#Co do tagów (czy też etykiet) poniżej, to są one po angielsku, bo... bo tak. Po prostu po angielsku zużywam mniej słów, by wyrazić to, co chcę (a etykiety mają niewielki limit długości).
Biedne dzieciaki, tyle cierpienia w tak młodym wieku na nich spadło. Ej, od razu chora nadinterpretacja. Po prostu panowie Jackson, Armitage i Freeman świetnie się bawili robiąc to co zrobili właśnie w sposób "chorej nadinterpretacji" ostatecznie doprowadzając mnie tym do momentów kiedy zastanawiałam się nieporadnie, czy to Kiliel czy Bagginshielda miano na myśli zapowiadając wątek miłosny. Zresztą aktorzy sami dolewali oliwy do ognia plotac na wywiadach jak się tylko dało. Przypuszczam, że Krzysiu Tolkien musiał wziąć coś na migrenę z tego wszystkiego XD
OdpowiedzUsuńO większości cierpień rodzeństwa nie wiedzą oni sami, bo nadejdzie ich jeszcze wieeeele...
UsuńCóż, kiedy umieszczałam ten rozdział jeszcze nie do końca akceptowałam Bagginshielda, dlatego zdawał mi się trochę chory... teraz, po "Bitwie Pięciu Armii", stwierdziłam, że sam Jackson to shippuje (o tak, Christopher zdecydowanie nie ma lekko xDDD).
Ach, Armitage i Freeman. Ci dwaj. Po prostu... oni nie powinni egzystować w swoim pobliżu. Mieszanka niezwykłego talentu aktorskiego ich obu robi ze mną RZECZY.
~~Madeline