wtorek, 4 marca 2014

Rozdział 4.

     - Wuju! Wuju, obudź się!
     - Co znowu? - jęknął półprzytomnie   
     - Obudź się, musisz to zobaczyć! - wykrzyknął Kili.

     Thorin niechętnie otworzył oczy. Podniósł się i ujrzał, że słońce jeszcze nie wzeszło, 
a reszta nadal spała. Spojrzał na Kiliego z irytacją. Jego siostrzeniec wyglądał na bardzo poruszonego oraz zniecierpliwionego. Thorin, chcąc nie chcąc, poszedł za młodym krasnoludem do jadalni. Spostrzegł tam Filiego, wpatrującego się z niedowierzaniem
w leżący na stole skrawek pergaminu.
     

     - Co to jest? - Król zmarszczył brwi.  
     - Sam przeczytaj. - Z tymi słowami blondyn podał mu liścik.
     Na jednej stronie było napisane:
Do dziedziców Durina”, a na drugiej:

         Kochani!
     Z bólem serca musieliśmy was wczoraj w nocy natychmiastowo i bez pożegnania opuścić. Niestety, zaistniała pewna nietypowa sytuacja, którą koniecznie musimy wyjaśnić. Nawet jeśli poprosimy, żebyście się nie martwili, to wy i tak będziecie to robić.
      Jeżeli do tej pory nie dowiedliśmy, że potrafimy o siebie zadbać, to być może zmniejszymy trochę wasz niepokój, zdradzając wam, że wybraliśmy się odwiedzić naszych bardzo dobrych przyjaciół.
      Lepiej uważajcie na Beorna. Wścieknie się, kiedy zauważy, że pożyczyliśmy bez pytania jego konie. Powiedzcie mu, że błagamy
o wybaczenie, ale nie miały nic przeciwko. Oczywiście wrócą do swojego pana. Przekażcie mu również, że jesteśmy nieopisanie wdzięczni za gościnę. 
       Uściskajcie Bilba. To dobry i dzielny hobbit. Podziękujcie mu raz jeszcze 
w naszym imieniu, on będzie wiedział za co.
      Pozdrowienia dla całej Kompanii. Szczególnie dla Oina, któremu gorąco dziękujemy za opiekę. Oby wasze brody nigdy nie zrzedły!
      Zostawiamy was bez strachu: Azog został odwołany do Dol Guldur.
      Do zobaczenia u celu.
      Menu tessu, Thorin.    Menu tessu, Fili.   Menu tessu, Kili.

                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                        
DiS
     To było… dziwne.
     - Co to ma znaczyć? - spytał.
     - Nawet ja i Kili nie możemy tego do końca rozgryźć - westchnął Fili. - Piszą dosyć oficjalnie, co wskazuje, że sprawa jest poważna… nie mam pojęcia, co za nietypowa sytuacja, to zupełnie nic nie mówi. Tak jak to o bardzo dobrych przyjaciołach. - Zastanawiał się przez chwilę intensywnie. - Z tego co się domyślam, Dorian i Sybil mogli zaprzyjaźnić się z najróżniejszymi istotami, ale… elfy. Tak, w Rivendell widać było wyraźnie, że lubią elfów, w dodatku z wzajemnością. 
     - Tak! - przytaknął Kili. - Kiedy pierwszy raz przyszli na ucztę, słyszałem jak jeden elf mówił do drugiego: „Spójrz, to Dorian i Sybil, przyjaciele elfów”.
     Thorin skrzywił się.
     „Jak te dzieci nisko upadły” - pomyślał.

     - Najbliższe miejsce, gdzie można spotkać elfów to… - blondyn zbladł.
     - Mroczna Puszcza - dokończył jego młodszy brat głucho. - Dlaczego akurat tam?
     Mroczna Puszcza była miejscem, które wielu napawało strachem.
     - Nie przyjrzałeś się łukowi Sybil? - odparł Fili po chwili. - Wygląda zupełnie jak ten, których używają leśne elfy. Pewnie wśród nich też mają przyjaciół.
     - Ale co jest takiego ważnego, żeby nas zostawić i, Aulë miej nas w swojej opiece, zabrać bez pytania dwa konie Beorna? - dociekał Kili.
     - Ja nie mam pojęcia, naprawdę… - odrzekł starszy brat smutkiem i zamilkł.
     Thorin był zdumiony.
     - Jestem pod wrażeniem, chłopcy - powiedział. - Znacie ich lepiej niż przypuszczałem. Dlatego z pewnością odpowiecie na kilka moich pytań…
     Fili i Kili spojrzeli po sobie z niepokojem, co z kolei zaniepokoiło Thorina.
     - Wścieknie się, gdy zauważy, że pożyczyliśmy bez pytania jego konie. Powiedzcie mu, że błagamy o wybaczenie, ale nie miały nic przeciwko - przeczytał na głos. - Jak konie mogą mieć coś przeciwko?
     Jego siostrzeńcy parsknęli śmiechem.
     - Nie zauważyłeś? Oni umieją rozmawiać ze zwierzętami - chichotał Kili. - Och, to takie elfickie!
     Thorin zaśmiał się pod nosem. Rzeczywiście, trochę to elfickie.
     Wśród krasnoludów mówienie, ze coś jest elfickie wcale nie było komplementem. Oznaczało to coś dziwnego, niepojętego, głupiego i bez sensu.
     - Uściskajcie Bilba. To dobry i dzielny hobbit. Podziękujcie mu raz jeszcze w naszym imieniu, on będzie wiedział za co - zacytował, po czym spojrzał wyczekująco na siostrzeńców.
     - Cóż, eee… - zająknął się Kili. - My tylko podejrzewamy, że… eee…    
     - Chcą mu podziękować za to, jak pomagał Oinowi! - Fili rzucił szybko.

     - Nonsens - stwierdził Thorin. - To napisaliby wprost - chłopcy stali się wyraźnie nerwowi. - Co takiego zrobił Bilbo?
     Bracia wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
     - Już zapomniałeś, wuju? - odparł Kili. - Uratował ci życie.
     Thorin zaniemówił na moment, zaskoczony odpowiedzią.
     - Co to ma wspólnego z Dorianem i Sybil? - zapytał.
     Jednakże nie wysłuchał, co synowie jego siostry mieli do powiedzenia. Nagle zaczęły potwierdzać się wszystkie jego podejrzenia. Przypomniało mu się, co mówił Dorian…
Byliśmy waszymi cieniami, od samego początku. Musieliśmy was ochronić przed szajką Azoga. Musieliśmy ci jakoś wynagrodzić to, że uratowałeś mamę i tatę. Grożono nam. Kazano przestać...  po prostu nie mogłeś o nas wiedzieć. Było za wcześnie, i pewnie nadal jest… zmusiłbyś mnie i Sybil do dołączenia do Kompanii. Właśnie! Zaraz to zrobisz, czyż nie? Ale to może mieć potworne konsekwencje… Azog wezwał nas na rozmowę… Doprawdy? - zadrwił Dwalin wtedy. - Przecież on z nikim nie rozmawia! On tylko zabija! …Dla nas zrobił wyjątek - odparł Dorian…
     „Opowiadał o planach Azoga, wyraźnie ostrożnie dobierając słowa. On cały czas uważnie dobierał słowa”. 
        
     Zostawiamy was bez strachu… Azog został odwołany do Dol Guldur
… 
     - Kłamcy! - syknął,gdyż wreszcie połączył fakty.
     „Że też dopiero teraz to spostrzegłem!" - pomyślał ze złością. 

     - Co?! - jego siostrzeńcy wykrzyknęli jednocześnie.
     - ZDRAJCY! - ryknął. - Nie rozumiecie? Oni bardzo dobrze znają Azoga, a on ich! Wiedzą o jego planach! Nie macie pojęcia, kto wam przerwał wasze pierwsze spotkanie?! Posłańcy! Wasi wspaniali Dorian i Sybil są zwykłymi marnymi szpiegami! Wcale nie jadą do elfów tylko do Dol Guldur, żeby przekazać swojemu panu nowe informacje! Jak mogliście być tak naiwni?! Pewnie powiedzieliście im wszystko o naszej wyprawie, czyż nie?! - Miny chłopców były wystarczającą odpowiedzią. - Po prostu wspaniale. - Usiadł
i ukrył twarz w dłoniach, przytłoczony bólem oraz
 rozczarowaniem.
     „Za co, Aulë?! Czy grasz w grę o nazwie „ile zniesie Thorin Dębowa Tarcza”?” 
     - Jestem zawiedziony - powiedział zimno. - Kiedy zobaczymy się u celu, wiecie, co
z nimi zrobię. Wiecie, co robi się ze zdrajcami.
   
     Myśl o wymierzenie sprawiedliwości Dorianowi i Sybil przychodziła mu z największym trudem, jednak jako władca było to jego obowiązkiem.
     - NIE! - Kili sprzeciwił się załamującym głosem. - Jak możesz?! Ty nic nie wiesz! Nie rozumiesz! Gdybyś wiedział…
     - Gdybym wiedział… co?! - warknął wściekle.
     Miał już dosyć tajemnic.
   
     - Oni nie mieli wyboru! Mogli nas śledzić albo zostać zamordowani na miejscu! - krzyczał młodszy z synów jego siostry.

     Prawda uderzyła Thorina niczym cios w brzuch.
     - Wy… - posłał siostrzeńcom mordercze spojrzenie. - Wy wiedzieliście!
     Milczeli, spuściwszy głowy.
     - Wiedzieliście o tym, że jesteśmy szpiegowani?! Że Azog żyje i chce nas zabić?! I nic nie mówiliście! 
     - Wuju… - przerwał Fili
     - O WIELE BYM WAS PODEJRZEWAŁ, NO ALE NIE O TO!
     - Wuju…
     - CZY NIE MOGĘ ZAUFAĆ NAWET WŁASNEJ RODZINIE?!
     - PRZESTAŃ! - Okazało się, że ktoś jednak potrafił go przekrzyczeć, a był nim Fili. - Zanim nas też zrzucisz ze szczytu Góry, może zechcesz łaskawie wysłuchać wyjaśnień?! Co z ciebie za król, który tak pochopnie wydaje osądy?!
     To dotknęło Thorina do żywego. Zapragnął uderzyć Filiego. To była zła myśl, która sprawiła, że momentalnie się uspokoił. Usiadł na ławie, nie patrząc na siostrzeńców.
     - Słucham - powiedział jedynie lodowatym tonem.  
     - Kiedy w Rivendell znikaliśmy na całe dnie, spotykaliśmy się z Dorianem i Sybil na ukrytej polanie, którą znalazł Kili. - Fili zaczął wyjaśniać. - Mieliśmy sobie dużo do wyjaśnienia. Nie jesteśmy tak głupi, jak uważasz. Oczywiście, że pytaliśmy, kto nam przerwał pierwsze spotkanie. Unikali odpowiedzi jak mogli, ale w końcu użyliśmy siły
i przymusu. Powiedzieli nam, że byli w drodze do Ered Luin, chcąc nas odnaleźć po latach rozłąki, ale zostali schwytani przez orków w okolicach Wichrowego Czuba. Potem zaciągnięto ich na szczyt. Nie zabito ich od razu, bo Azog rozpoznał miecz Doriana. Przypomniał sobie też Sybil i Doriana. Sybil ponoć rozumie dosyć dobrze Czarną Mowę. Azog podobno wydał już rozkaz zabicia ich, kiedy przybył zwiadowca i powiedział
o naszym obozie. Usłyszała nasze imiona i całą rozmowę, a Sybil wszystko pojęła. Wydała z siebie okrzyk przerażenia, który nie umknął Azogowi. Biały Ork domyślił się, że Doriana
i Sybil coś nami łączy. Thorinie... oni... - Fili westchnął drżąco. - Oni byli przez okrów torturowani. Uszli z życiem tylko dlatego, że Sybil przekonała Białego Orka, że mogli się
z Dorianem okazać przydatni. Że potrafiili dowiedzieć się o Kompanii wiele więcej. Dziwne, ale Azog dał się przekonać. Puścił ich wolno, nawet oddał miecz, 
ale zastrzegł, że jeżeli dołączą do Kompanii to zrobi mnie, Kiliemu i tobie coś znacznie gorszego niż skrócenie
o głowę. Zabawił się też z nimi, bo powiedział, żeby się spieszyli z dostarczeniem jakichś informacji, bo za niedługo, nawet nie określił dokładnie za ile, wyruszy pościg.
 Przez niedługi czas Sybil i Dorian faktycznie nas szpiegowali, ale jednocześnie postanowili nas chronić. Podawali posłańcom fałszywe informacje, zwodzili ich na manowce, podpuszczali. W dniu naszego pierwszego spotkania zdecydowali się na rozpalenie ogniska, bo byli skrajnie wyczerpani i musieli rozbić porządny obóz. Dorian mówił, że spotkanie ze mną i Kilim zmieniło wszystko. Że nie chciał już ukrywać, po czyjej był stronie. Zabili posłańców tamtego dnia. Dopiero długo później dotarły do nich konsekwencje tego, co zrobili. Azog zapłonął gniewem i przyspieszył pościg. Dwa dni po naszym drugim spotkaniu Dorian i Sybil dogonili orków i zaatakowali ich. Sami na ponad trzy tuziny.
A potem uciekali na uprowadzonym wargu, a kiedy musieli go zabić, biegli bez przerwy przez kilka godzin. Dotarli do Rivendell przed nami i wybłagali Elronda, żeby przyszedł nam z pomocą. Czy to nazywasz zdradą?! - Fili zakończył z furią. 

     Zapanowała ciężka cisza. Thorin nie znał słów na określenie tego, co usłyszał. Przypomniał sobie, jak mówił Balinowi: Lojalność, honor, waleczne serce. Nie mogę prosić o więcej.
     Dorian i Sybil dali mu znacznie więcej - własne życia. Chronili go ponad wszystko,
a zarazem zdradzili.

     Pokochał te dzieci jeszcze bardziej, ale miłość ta nabrała gorzkiego posmaku. Nigdy im nie zapomni, nie wiedział, czy przebaczy. Długo wpatrywał się w słowa „Menu tessu, Thorin” nim wiedział, co powiedzieć.
     - Menu gamut khed, DiS - szepnął ochrypłym głosem. 
***
     Oczy Gilraen były piękne. Jaśniały blaskiem promieni słońca przeświecających przez wiosenne liście. Ona cała nim promieniowała. Jej włosy były barwy słonecznego ognia,
a jej uśmiech jasny i wesoły niczym słońce w południe. Z jej cery i postawy biła delikatna poświata, jakby pierwszy brzask świtu. 
Jej wzrok był przeszywający, lecz nie nieprzyjemny, a kojący i ciepły.
     Trudno powiedzieć, kim dla Sybil była Gilraen. Więcej niż opiekunką, więcej niż nauczycielką, przyjaciółką, siostrą, matką. W najczarniejszej godzinie to wspomnienie Gilraen rozświetlało drogę. Gilraen była światłem. Była radością. Ciepłem, nową nadzieją, otuchą, siłą, niezłomną wolą życia. Życiem. Jej Słońcem.
     Owa uzdrowicielka była tak niepodobna do innych ciemnych elfów leśnych. Wyglądała i zachowywała się, jakby widziała Światło. Co więcej, Sybil miała wrażenie, że na elfkę mogła paść iskra z legendarnego Laureinu. 
     Gdy tylko Sybil ją ujrzała, od razu zapragnęła opowiedzieć jej wszystko, co się wydarzyło od czasu, kiedy odeszli. Jednakże doskonale zdawała sobie sprawę, że nie było to konieczne. Elfy zawsze były pierwszymi, które słyszały nowiny. Może dowiedziały się już wszystkiego od ptaków albo usłyszały to w szeptach drzew?
     Gilraen i Sybil miczały zatem, patrząc sobie głęboko w oczy.

     - Widzę w tobie wiele nowego, najdroższa przyjaciółko - rzekła Gilraen w końcu. - Bagaż nabytych doświadczeń i coś jeszcze… - Jej aksamitny głos zniżył się do szeptu. Uklękła przy Sybil i dotknęła jej łona bardzo delikatnie. Twarz elfki rozjaśnił uśmiech, promienny niczym słońce. - Nosisz w sobie nowe życie!
      Sybil zachciało się płakać.
     - Dlaczego się smucisz?  Wszak twoje dziecko jest niezwykłe… - mówiła Gilraen cicho, wpatrując się w jej podbrzusze. - Bardzo silne… Widzę, jakie rany ci zadano. Gdyby to było normalne dziecko, już dawno byś poroniła. Nawet byś nie zauważyła, że byłaś
w ciąży. Ale nie… istota, która w tobie rozkwita, jest bardzo… uparta. Kurczowo trzyma się życia. W istocie, bardzo uparta, zupełnie jak…

     Elfka zaniemówiła. Wpatrywała się w Sybil zszokowana i zdegustowana.
     - Krasnolud - wycedziła.
     Uzdrowicielka zaczęła chodzić po pokoju bardzo szybko, nie odzywając się. Była wyraźnie zdenerwowana.

     Sybil poczuła się niemal winna.
     - Gilraen? 
     - Przecież to niemożliwe! - wykrzyknęła piękna istota, bardzo poruszona. - Nikt nigdy nie zanotował takiego przypadku! Ludzi i krasnoludów zawsze łączyły interesy
i ewentualnie przyjaźń, ale to… - Zatrzymała 
się, sfrustrowana. - Sybil… bardzo mi przykro, ale nie wiem, co ci powiedzieć.
     Dziewczynie odebrało mowę.
     „Ile razy będę jeszcze powtarzać „przecież to niemożliwe”?” - żachnęła się Sybil
w myślach. 

     - Ale… jesteś uzdrowicielką elfów! Ty zawsze wszystko wiesz…
     - Niestety - odparła Gilraen z ponurym westchnieniem. - Nie powiem ci, jak twoje dziecko będzie wyglądać, nie zapewnię, że będzie zdrowe. Pierwszy raz spotykam się z czymś takim…
     Sybil ukryła twarz w dłoniach.
     „Co ja mam dalej zrobić?”

     - Zostań z nami aż do rozwiązania - elfka odpowiedziała jej myślom. - Z radością będę się opiekować tobą i tym małym uparciuchem - zachichotała. - Więc… kim jest ten szczęściarz?
     - Fili, syn Dis. Z rodu Durina - dziewczyna zaakcentowała ostatnie słowa.
    Gilraen spoważniała.
    - Sprawa jest bardziej skomplikowana niż przypuszczałam - rzekła. Podeszła do przyjaciółki i przytuliła ją. - Sybil, cokolwiek nadchodzi, pamiętaj, że we mnie zawsze masz oparcie.
     Lecznicze ciepło jej ciała spłynęło na Sybil, która uśmiechnęła się błogo. 
     - Dziękuję Gilraen - wyszeptała. - Jesteś wspaniała.
     Elfka zaśmiała się.
     - A ty będziesz wspaniałą matką.
     Sybil nic nie odpowiedziała, tylko mocniej wtuliła się w ramiona przyjaciółki. Nie mogła dopuścić do siebie nadchodzącej myśli, żeby elfka jej nie odgadła. Nie… nikt nie mógł się dowiedzieć o tym, co miała zamiar zrobić.
______________________________

W przydługim monologu Filiego dowiadujemy 
się, jak to było z tą zdradą. Musze przyznać, że Azog tak łatwo dał się przekonać... to takie nieazogowate. Ale, jak już wcześniej wspominał Dorian, Sybil potrafi manipulować orkami.
A co zrobi z ciążą? Jedyne, co powiem, to to, że Sybil powoli zwraca się w stronę zła... 
Laurein - Młodsze Drzewo Valinoru. Wikipedia powie,co trzeba. Ale lepiej przeczytać Silmarillion. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz