poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział 8.

Cholerna wena! Stos książek piętrzy się tuż obok, a ja pisze zamiast się uczyć! Nie wiem, czy
w jakiś ciekawy sposób przedstawiłam ucieczkę Kompanii, ale musiałam ulżyć mojej wenie. Nie mogłam normalnie funkcjonować bez spisania tego, co mi przyszło do głowy. Szykuje się kolejna długa noc…

______________________________

     - Zmień wyraz twarzy, bracie.
     Te słowa wyrwały go z zamyślenia.
     - Co?
     - Po twojej minie widać od razu, że coś knujesz… Musisz zagrać, zrobić przedstawienie.
     - Ja nie jestem w tym tak dobry jak ty.
     Pierwszy punkt ich planu wypalił całkowicie. Jego siostra poszła do Relliasa, by przekazać mu, że w piwnicach znajdowały się resztki wina przeznaczonego na królewski stół. Znając umiłowanie elfa do tego trunku, wykorzystała ten fakt dość perfidnie. Chłopak
z ukrycia przyglądał się, jak Sybil przymilała się swemu niechcianemu narzeczonemu. Niewiarygodnym było, jak dobrze grała - zdawało się, że szalała za Relliasem i nie mogła doczekać się ślubu. W pewnym momencie miał ochotę im przerwać - wiedząc, co łączyło jego siostrę i Filiego, nie mógł patrzeć, jak ona namiętnie całowała elfa. Powstrzymał się jednak, a po dalszych obserwacjach jego podziw dla przebiegłości siostry wzrósł. Rellias stał się po pocałunku bardziej uległy oraz wydawał się być oczarowany Sybil. Mimo to,
w oczach obojga chłopak nie dojrzał miłości. To była zimna, wyrachowana gra, w której każdy miał na uwadze własne korzyści.

     Dorian dopilnował, żeby klucznik zszedł do piwnic, mówiąc mu, że beczki do Miasta na Jeziorze jeszcze nie zostały wysłane. Później wspólnie z siostrą z rozbawieniem patrzył, jak elf razem 
z Relliasem upijał się do nieprzytomności. Potem ujrzeli, że jakaś niewidzialna istota zdejmowała z haka pęk kluczy. Po chwili Bilbo dał znak do dalszego działania.
     Musieli teraz zagadnąć strażników cel. To również należało odpowiednio rozegrać. Rodzeństwo przechodzilo bez słowa nieopodal trzech uzbrojonych po zęby elfów, modląc się w duchu, aby oni zaczęli rozmowę.
     I tak się stało.
     - Tolo, govano ven - zawołał jeden z nich.
     Młodzi ludzie podeszli bliżej, uprzejmie kłaniając się i rzucając słowa powitania.

     - Man cerig- spytał drugi.
     Dorian przestraszył się.
     „Czyżby już coś podejrzewali?”.
     Odparli, że tylko sobie spacerowali i mogą odejść, jeżeli przeszkadzali. Strażnicy zaprzeczyli gwałtownie. Rozpoczęła się wesoła, niezobowiązująca dyskusja na lekkie, przyjemne tematy. Gratulowali Sybil nadchodzącego zamążpójścia. Plotki w istocie rozchodziły się szybko. Następnie zaczęli żartować, że Dorian wkrótce mógłby wybrać sobie żonę. Dziwnym trafem zaraz potem rozmowa zeszła na temat Tauriel. Dorian zacisnął pięści, próbując opanować złość. Siostra posłała mu szybkie, ostrzegawcze spojrzenie mówiące „uspokój się, przedstawienie trwa”. Praktycznie niezauważalnie kiwnął głową.
     Na dole, wśród cel, można było usłyszeć jakieś poruszenie. Serce w nim zamarło.
     - Co to było? - wyszeptał trzeci ze strażników, nadstawiając uszu.
     - Ja nic nie słyszałam - skłamała Sybil przekonująco.
     Jednak zmysłów elfów nie można było tak łatwo zwieść. Wszyscy wsłuchali się uważnie. Nawet Dorian mógł wyłapać dźwięki podnieconych głosów.
     - Coś tam się dzieje.
     - Och, zdaje wam się - sprzeciwił się Dorian. - Pewnie zadziałała na was wasza własna magia.
     Taka złośliwość nie mogła przejść bez echa. Strażnicy bez reszty pogrążyli się w żywej dyskusji na ten temat. Odetchnął z ulgą. W innym razie od razu usłyszeliby otwieranie cel.
     Niestety, któryś członek Kompanii był na tyle nieuważny, że wprost trzasnął kratami.
     „Idiota!” - chłopak omal nie powiedział tego na głos.
     Trzej elfowie od razu ucichli. Odgłosy dudnienia ciężkich krasnoludzkich buciorów niosły się przez Pałac.
     Strażnicy błyskawicznie zbiegli do cel. Dorian i Sybil nawet nie próbowali za nimi nadążyć.              
     Usłyszeli, jak jeden krzyknął:
     - Uciekli!
     Potem, wedle procedury, popędzili powiadomić o zaistniałej sytuacji panią kapitan straży.
     „To jest czas na ucieczkę”.

     W stroje do lasu przebrali się przed rozpoczęciem akcji. Teraz musieli tylko dostać się do swoich pokoi, po czym zabrać stamtąd przygotowane plecaki oraz broń. Wszystko przebiegało szybko i bez przeszkód. Kiedy Dorian spotkał się z siostrą w umówionym miejscu, usłyszeli róg. Spóźnili się.            
     Pościg za więźniami wyruszył bez nich.

***
      - Bilbo! - rozległ się krzyk Balina.
     Wszyscy zaczęli się śmiać i wykrzykiwać różne rzeczy.
     - Cicho! Strażnicy są blisko! - syknął.
     Uspokoili się, lecz tylko na chwilę.
     „Och, błagam was, wstrzymajcie ich tam jeszcze przez moment” - modlił się do Doriana i Sybil w duchu.
     Mina przywódcy, pełna szoku, niedowierzania oraz podziwu, była warta wszystkiego. Posłał mu spojrzenie mówiące „nigdy się bardziej nie myliłeś, co?”.
     Kiedy uwolnił całą dwunastkę, zaczął sprowadzać ich do piwnic, a w myślach przeklinał ich ciężkie buciory. Zirytował się jeszcze bardziej, gdy chcieli mu wmówić, że zwariował
i zaraz ich złapią.
     „Cholerne krasnoludy! Przecież wiem, co robię!”
     Na szczęście Thorin mu zaufał. Serce zabiło mu mocniej.
     To tylko podniecenie związane z tym, że akcja się udaje, nic więcej. Nic.
     Jako, że oczywiście nie mogło być tak, aby wszystko poszło zgodnie z planem, został sam w pustej piwnicy.
     W dodatku usłyszał gniewny krzyk elfki:
     - Gdzie się podział klucznik?
     Byli coraz bliżej.
     „No to koniec!”
     A potem nagle znalazł się w lodowatej wodzie.
     - Dobra robota, panie Baggins - usłyszał głos Króla, pełen uznania.
     Machnął tylko ręką. Uciekali, a rwący strumień szarpał nimi we wszystkie strony.
     Jako, że oczywiście coś musi pójść źle, zamknięto bramy.
     „Och, błagam. Niech cały mój wysiłek nie pójdzie na marne!”
     Modlitwy Bilba zostały wysłuchane. Pomoc nadeszła z najmniej oczekiwanej strony. Orkowie.
     „Czy może być jeszcze gorzej?”
     Może. Kili zaczął się wspinać do dźwigni, ale kiedy już miał za nią pociągnąć, został postrzelony w łydkę. Stanął w miejscu, zszokowany, po czym upadł, wijąc się z bólu.
     „Kili, ależ ty jesteś lekkomyślny”.

***
     - KILI!   
     Trzy osoby wykrzyknęły to imię jednocześnie: ona, Dorian i Fili.

     W ostatniej sekundzie rodzeństwu udało się wyrwać z Pałacu.

     Kompania znów uciekała, goniona przez elfów i orków. 
Sybil i Dorian razem z Tauriel, Legolasem oraz kilkoma innymi oddali się przyjemności zabijania stworów.
     Nie potrafiła dobrze skupić się na walce. Przepełniał ją strach o Kiliego. Strzały orków często bywały zatrute. Ofiara umierała wtedy w niekończących się męczarniach. Modliła się do Elbereth, żeby kochany Kili został trafiony zwykłą strzałą.
Tymczasem wspólnie
z bratem 
bezwzględnie uśmiercała orków. Uwielbiała ich zestrzelać albo podrzynać im gardła sztyletem. Dorian walczył swoim mieczem. Zauważyła, że Legolas ma Orkrist, co niemało ją zaciekawiło.   

     Książę mocno sobie pozwalał - zachciało jej się śmiać, gdy zobaczyła, jak skakał krasnoludom po głowach. Obserwowała to widowisko z rozbawieniem, kiedy Dorian trącił ją łokciem.
Odwróciła się do niego. Wskazywał na odległe drzewa. Orkowie się wycofywali.
     - Co robimy? - szepnęła.

     - Wiesz, nas w ogóle nie powinno tu być. Powinniśmy wracać.

     - 
Powinniśmy - odparła.
     - Czyli nie musimy.
     Zaczęli się już oddalać, gdy usłyszeli, jak Legolas rozkazał Tauriel pojmać jednego
z tych potworów.
     - Wróg numer jeden powrócił - stwierdził Dorian, wycierając miecz z krwi.
     - Czy stęskniłeś się za nimi tak mocno, jak ja?- spytała.
     - Nawet bardziej - wyszeptał ze złowieszczym uśmieszkiem.
     Byli pewni, że nikt nie zauważył, jak zniknęli wśród zarośli.

______________________________

Tolo, govano ven - Come, join us - Chodźcie, przyłączcie się do nas. 
Man cerig
?- What are you doing?- Co robicie? 
Wróg numer jeden powrócił.
Co zapowiada kłopoty...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz